Nienawiść jest dobra: gorąca, solidna, pewna. Nienawiść to nie to co miłość, nie można w nią wątpić. Nigdy. Nie znam nic pewniejszego niż nienawiść. To jedyne uczucie, na którym się człowiek nie zawiedzie. |
|
| Las | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Las Nie Sie 03, 2014 11:28 pm | |
| Las jak las. W dzień zapewne tętniący życiem, nocą cichy i niezachęcający do zwiedzania dzięki częstemu pohukiwaniu sów, szeleszczeniu liści czy odgłosowi łamania gałązek. Drzewa posadzone są dość gęsto, przez co trzeba się naprawdę postarać, by gdzieś w górze dostrzec księżyc. Nic więc dziwnego, że jest tutaj wyjątkowo ciemno i trzeba uważać, by nie nadepnąć jakiemuś leśnemu zwierzęciu na ogon. Gdzieniegdzie można się natknąć na wydeptaną ścieżkę (o ile tylko ma się odpowiednie źródło światła), ale zazwyczaj szlaki trzeba przecierać samodzielnie. Oprócz drzew rosną tutaj krzewy, zarówno z trującymi jak i jadalnymi owocami. Poza tym, jeśli się dobrze poszuka, można znaleźć szeroką na sześć metrów rzeczkę wpadającą do jeziora. | |
| | | Revseyn
Wiek : 256 Profesja : bliżej nieokreślona ; działający na własną rękę najemnik Moc : pirokineza Obecny nastrój : wkurwiony Liczba postów : 33 Join date : 28/06/2014
| Temat: Re: Las Pon Sie 04, 2014 12:32 am | |
| Anioł utrzymywał średnią wysokość. Ze swojej perspektywy widział las jak na dłoni. Wiatr wiejący ze zwyczajną siłą przeszkadzał mu, ale tylko lekko. Gorszym problemem był fakt, że był zbyt zmęczony, by lecieć dalej. Trzymał coraz słabiej ważącą niewiele kilogramów arystokratkę, która teraz wydawała się co najmniej dwa razy cięższa. Poza tym... bolały go skrzydła. Raczej nie chwalił się nimi i nie używał ich przez kilka godzin bez przerwy, w dodatku niosąc nieprzytomną ofiarę. Postój był elementem koniecznym. Revseyn rozglądał się za jakąkolwiek polanką, gdzie mógłby wylądować. Lądując po prostu pośrodku gęstego lasu... krótko mówiąc, nie wylądowałby wcale. Poskutkowałoby to tylko połamaniem kości i jego, i jego "celu". I istotnie wypatrzył takie miejsce. Może nie była to polanka, ale było tam wystarczająco dużo miejsca, by na spokojnie powrócić na ziemię. Zniżył tor lotu, zawirował kilka razy wokół polanki, systematycznie zbliżając się coraz niżej ziemi, po czym zamachał kilka razy zamaszyście skrzydłami, lądując średnio miękko na ziemi. Syknął... momentu lądowania bowiem nie znosił. Zawsze po tym bolały go kości. Pierwszą czynnością było odstawienie Deleony. Rzucił przelotne spojrzenie na drzewa wokół... i ułożył ją przy tym najbliższym. O dziwo, delikatnie. Zdematerializował zmęczone skrzydła... po czym sam usiadł obok szlachcianki. I popatrzył na nią. Musiał ocenić, czy jest już przytomna, czy może nie zdążyła jeszcze odzyskać świadomości. A może udaje i czeka na okazję, by pobiec w las? Nie, przy jej stanie nie byłoby to mądrym rozwiązaniem.
| |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Las Pon Sie 04, 2014 11:37 am | |
| Tak naprawdę odzyskała przytomność już jakiś czas temu. Najpierw wrócił jej słuch. Usłyszała coś, co brzmiało jakby ktoś gdzieś obok używał naprawdę wielkiego wachlarza, który dość wolno, ale z wyraźnie słyszalnym świstem przecinał powietrze. Chciała otworzyć oczy, ale powieki były za ciężkie, niczym z ołowiu. Ale może to i lepiej? Przynajmniej nie zobaczy właściciela owego wachlarza i nie będzie musiała mu zazdrościć tak pięknego okazu. Z którejś strony poczuła przyjemny, delikatny powiew wiatru, ale nie miała pojęcia z której. A może to wachlarz nabyty przez jej ojca, używany obecnie przez służbę dbającą o to, by w komnacie pani nie było za gorąco? Dopiero po chwili czucie wróciło jej całkowicie. Jakby znikąd uderzył ją pulsujący, oszałamiający wręcz ból głowy. Od razu chciała sięgnąć do niej ręką, by rozmasować obolałą część, ale wtedy uświadomiła sobie, że jej kończyny nie chcą się ruszać. Dlaczego ją boli? Dlaczego jest bezwładna? Otworzyła powoli oczy, by rzucić nieprzytomne spojrzenie na otoczenie. Wtedy zdała sobie sprawę z tego, że nie było żadnego wachlarza. Odgłos wydawały potężne, mocne skrzydła. Leciała. Chciała rozchylić usta, by powiedzieć cichutko, że nie rozumie, ale udało jej się jedynie przymknąć z powrotem powieki i odpłynąć w nicość. Pełną świadomość odzyskała dopiero po tym, jak wylądowali. Czuła wyraźnie, że ustał zarówno wiatr, jak i odgłos pracujących skrzydeł. Zorientowała się także, że jest jej nieprzyjemnie twardo, zupełnie jakby siedziała na ziemi opierając się o coś równie niewygodnego. Wtedy też otworzyła oczy. Głowa bolała ją nadal, ale już nie tak bardzo jak wcześniej. Ciekawe jak długo była nieprzytomna? I nagle uderzyły w nią wspomnienia. Jezioro, pożar, śmierć jej ludzi. Zamaskowany mężczyzna. Zamaskowany mężczyzna? Zerwała się na równe nogi i całe szczęście, że miała za sobą drzewo, na które natychmiast naparła plecami, by móc utrzymać pozycję stojącą. Rozejrzała się niespokojnie dookoła i odskoczyła do najbliższego drzewa, byle oddalić się od tego, pod którym siedział jej porywacz. Zakręciło jej się w głowie. Ledwo oparła się pragnieniu pomasowania własnej potylicy. Spróbowała się wyprostować, wbijając spojrzenie w Revseyna. - Co mi zrobiłeś? Byłam w namiocie, zakładałam suknię. Wiem, że do ciebie podeszłam, a później... Nie wiem. Nie pamiętam. Dlaczego boli mnie głowa? Czy ty... Urwała i zerknęła na swoje odzienie, na ręce, zastanowiła się czy boli ją tylko głowa. Cóż, to prawda, że wyglądała bardziej na dziecko niż na dorosłą panienkę, ale chyba każda kobieta bałaby się o stan swojego ciała po tym, jak straciła przytomność będąc sam na sam z mężczyzną. Przycisnęła się jeszcze bardziej plecami do drzewa. To nie do końca tak, że się bała. Po prostu była mocno zdezorientowana. | |
| | | Revseyn
Wiek : 256 Profesja : bliżej nieokreślona ; działający na własną rękę najemnik Moc : pirokineza Obecny nastrój : wkurwiony Liczba postów : 33 Join date : 28/06/2014
| Temat: Re: Las Pon Sie 04, 2014 11:34 pm | |
| Mężczyzna nie zareagował żywo na jej nagły zryw. Zdecydowanie nie można było powiedzieć, że przyjął to spokojnie - nie myślał raczej o tym, czy dziewczyna wstanie tak szybko, czy też nie, tylko o tym, czy jakoś trwale jej nie uszkodził. Był zmęczony i było to widać nawet w nocy. Która zresztą nie była specjalnie ciemna, bowiem światło księżyca poprawiało nieco widoczność, przy okazji pokrywając świat i postacie na zewnątrz swoją bladoniebieską poświatą. Anioł oparł głowę o drzewo, oparł się też o jego pień. Nie było to za wygodne oparcie ani za wygodna pozycja - siedział bowiem bezpośrednio na ziemi - ale czy miał inne wyjście? Musiał odsapnąć. Dlatego też po prostu zwyczajnie, spokojnie popatrzył na Deleonę. Wciąż miał na sobie chustę. Pomijając pojedyncze chwile na głębsze zaczerpnięcie powietrza nie zdejmował jej. Nie, jeszcze nie. I po chwili odpowiedział, wzrok kierując przy tym już na coś innego. Najpewniej po prostu pień drzewa obok. - Tak. I wiesz, co ci powiem? - urwał na chwilę, nadając dramatyzmu wypowiedzi, chociaż tak czy siak było to pytanie retoryczne, co można było wywnioskować po tonie jego wypowiedzi. - Jeśli nadal będziesz gwiazdorzyć, to dostaniesz drugi raz. Słodko mruczysz przez sen. Uśmiechnął się pod nosem. Chusta ledwo zauważalnie uniosła się do góry. Sam Revseyn oddychał miarowo, głęboko, ale spokojnie. Długi lot zmęczył go. Mimo że specjalnie przestawił się na "nocny" tryb życia, by wszystko poszło gładko jak po maśle, odczuł potrzebę snu. Wiedział, że to najlepsza forma odpoczynku. Zamrugał wolniej kilka razy, na chwilę nawet przymknął oczy na dłużej niż kilka sekund. Ale nie spał. Walczył z tym. Bo ona po prostu mu ucieknie, a tego by nie chciał. Póki co pozwolił jej stać nieskrępowanej i poruszać się swobodnie, ale dopóki tylko miał ją na oku. A z oka spuszczać jej nie zamierzał. | |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Las Wto Sie 05, 2014 12:13 am | |
| Nie myślała, że mężczyzna zignoruje jej nagłe poderwanie się z ziemi. Spodziewała się jakiejś żywszej reakcji, może nawet kolejnego ciosu albo chociaż zaciągnięcia jej na poprzednie miejsce. Nic takiego się nie stało. Rzuciła mu podejrzliwe spojrzenie, czego i tak nie było widać, las był zbyt zaciemniony. Zastanowiła się dlaczego nie spróbował jeszcze odebrać jej swobody. Czyżby uznał, że nie ma żadnych szans na ucieczkę? Szkoda, bo ona akurat swoją szansę znalazła wśród drzew. Nie zdołałby latać w takich warunkach, więc ewentualny wyścig mógłby być jedynie pieszy. Wzdrygnęła się, kiedy usłyszała odpowiedź twierdzącą. Uspokoiła się jednak, gdy dotarły do niej kolejne słowa, a przy zakończeniu nawet delikatnie się zarumieniła. - Nie waż się odzywać do mnie w ten sposób, znaj swoje miejsce - odrzuciła automatycznie, zanim zdążyła przemyśleć co właściwie zamierza powiedzieć. Na pewno nie było to przyjemne, ale raczej też nie niegrzeczne. Jako arystokratka zwyczajnie poczuła się urażona stwierdzeniem, że słodko mruczy przez sen. W ogóle... Jak to mruczy przez sen? - Nie mruczę, prawda? - dodała dla pewności, po czym pokręciła głową. Natychmiast tego pożałowała, bo pulsujący ból przybrał na sile. Nie mogąc się powstrzymać uniosła w górę prawą rękę, odchylając się nieco od drzewa, o jakie się opierała. Przyłożyła dłoń do głowy i pomasowała delikatnie, krzywiąc się z bólu, ale nie narzekając na głos. Później opuściła kończynę i ponownie naparła plecami na pień. - I nie groź mi, nie boję się. Jesteś jedynie zwykłym barbarzyńcą. Bez twarzy, w dodatku. Zamierzasz kiedyś odsłonić swe oblicze? Nie żeby była wybitnie ciekawa, ale zdecydowanie pomogłoby jej to w ewentualnym sporządzeniu listów gończych, jeśli udałoby jej się uciec. A zaczęła powoli snuć plany, bo sytuacja, w której się znalazła wyglądała naprawdę korzystnie. Nie była skrępowana, nie nastał jeszcze dzień, a w dodatku drzewa uniemożliwiały porywaczowi rozłożenie skrzydeł. Poza tym, czy on jej tutaj nie przyniósł lecąc? To, że się zatrzymali mogło oznaczać jedno - musiał być na skraju wytrzymałości. Może wystarczy poczekać aż zmorzy go sen? | |
| | | Revseyn
Wiek : 256 Profesja : bliżej nieokreślona ; działający na własną rękę najemnik Moc : pirokineza Obecny nastrój : wkurwiony Liczba postów : 33 Join date : 28/06/2014
| Temat: Re: Las Wto Sie 05, 2014 12:46 am | |
| Revseyn podniósł rękę i złapał za chustę. Pociągnął ją w dół, bowiem nie musiał już przecież chować twarzy. A cały czas zamaskowany nie będzie przecież chodzić. Deleona mogła ujrzeć teraz w całości jego twarz. Ostre rysy dobrze współgrały z niewielkim, ciemnym zarostem i czarnymi włosami, których część odgarnął - wiatr bowiem zwiał mu je chwilowo na twarz. Odetchnął jeszcze kilka razy i wyrównał już oddech. Nie zaciągał już tak powietrza, łapiąc je teraz zwyczajnie. Poluzował również pas przecinający jego tors i trzymający na plecach miecz. I nieco poprawił ułożenie naszyjnika, bowiem przekręcił się niewygodnie. Skoro i tak odpoczywał, miał na to czas. Przez dłuższą chwilę w ogóle się nie odezwał. Po prostu olał jej wypowiedź. Pilnował tylko, by nie uciekła, częściej jednak lustrując otoczenie obok. Szukał czegoś, co pomogłoby mu w ewentualnym jej unieruchomieniu. Tak, to by się przydało. Gdyby gdzieś ją tak przywiązać, a potem zasnąć. Zamrugał i podniósł się lekko, nie wstając. Po prostu zmienił swoje ułożenie, co jednocześnie lekko go wybudziło. Ale tylko trochę, bowiem odczuł ten sam efekt już po krótkiej chwili. Nie mógł usnąć, póki nie uniemożliwi jej ucieczki. Powiedział co powiedział, jak zwykle tym swoim nieco szyderczym tonem. - Zależy ci na bliskich? I na tym, by ich ponownie ujrzeć? Stul więc dziób i bądź grzeczna. Poprawił jeszcze raz pas z mieczem na plecach. Ahm, właśnie. Pas. Po krótkim namyśleniu się zwyczajnie zaczął bawić się klamrą. - Naprawdę nie czujesz, że cokolwiek nie zrobisz, nie pomoże ci to? | |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Las Wto Sie 05, 2014 2:31 am | |
| Ani przez chwilę nie sądziła, że mężczyzna rzeczywiście zdejmie chustę, dlatego też, obserwując go uważnie, zamrugała z niedowierzaniem, a zdziwienie wymalowało się na jej twarzyczce. Nie widziała dokładnie jego rysów, bo stała za daleko, a w lesie niestety było zbyt ciemno. Póki co nie zdobyła się na odwagę, by do niego podejść i przyjrzeć się z bliska, bo zwyczajnie nie ufała swoim nogom. Nie mogła przecież pozwolić sobie na upadek, nie mogła pokazać mu, że odczuwa tak wielki ból, który czasami wywołuje zawroty głowy. Z drugiej strony musiała z tym walczyć. Czuła, że nie jest specjalnie zmęczona. Jej magia musiała się odrobinę zregenerować, podczas gdy została zmuszona do snu. Gorzej, że bolały ją również mięśnie, pewnie przez wzgląd na pozycję, w jakiej była zbyt długo trzymana. A może wcale nie lecieli długo? Jak dużą wytrzymałością może poszczycić się jej przeciwnik? Czy będzie w stanie ścigać ją po lesie z pełną siłą? Podczas snucia podobnych przemyśleń przyglądała się jego ruchom. Widziała, że trochę się wiercił, ale jej wzrok nie przywykł do mroku tak bardzo, by mogła dostrzec co robi. Gdy natomiast wreszcie się odezwał, skrzywiła się nieco, zniesmaczona. - Zważaj na swoje słownictwo. - Cóż mogła zrobić? Była dobrze wychowana i jej słownik nie zawierał tak niekulturalnych zwrotów. Wiedziała, że prości ludzie posługują się inną mową niż arystokracja, ale mimo tej wiedzy nie potrafiła zdzierżyć takich wypowiedzi. A może chodziło o ton, jakiego użył? Może zabolał ją fakt, że wydał jej polecenie? Kto wie. - Porwałeś mnie. Gdybyś chciał mnie zabić, zrobiłbyś to wcześniej. Nie jestem głupia, nie skrzywdzisz mnie dopóki nie dowiesz się, ile za mnie dostaniesz i czy cała akcja warta była zachodu. Czy nie tak? Zdążyła już przedtem rozważyć tę kwestię. Nie pierwszy raz porywano ją dla okupu, jednak pierwszy raz jej porywacz posiadał skrzydła i był wobec niej tak agresywny. Inni zazwyczaj dbali, by włos jej z głowy nie spadł, interes bowiem miał polegać na oddaniu nienaruszonego dobra za najwyższą cenę. Większość z nich oczywiście została prędzej czy później ujęta i osadzona w lochach, część nawet skazana na śmierć. Kiedy miało się odpowiednie znajomości, mogło się karać ludzi według własnego widzimisię. Jej rodzina naturalnie miała znajomości. Nie mogąc się dłużej powstrzymywać, zrobiła krok do przodu. Później kolejny. I kolejny. Zatrzymała się tuż przed siedzącym na ziemi mężczyzną. Ludzie, cóż ona najlepszego robiła? Nie potrafiła poskromić ciekawości w tak niewygodnym momencie. Kucnęła w miejscu, w którym stała i niemalże natychmiast zakręciło jej się w głowie. Podparła się delikatnie koniuszkami palców o ziemię, dbając o to, by przypadkiem nie dotknąć Revseyna. Po chwili wyprostowała się na tyle, na ile pozwalała jej pozycja i oderwała dłonie od podłoża. Wpatrzyła się w jego twarz, dzięki czemu mogła przeżyć kolejny szok. - Jesteś... młody - zauważyła z wyczuwalnym zdziwieniem w głosie. Powiedziałaby również, że przystojny, ale komuś z jej pochodzeniem nie przeszłoby to przez gardło. Nie w stosunku do porywacza i osoby z niższych sfer, a za taką właśnie osobę go uważała. Poza tym, może to wina słabego oświetlenia? Będzie musiała przekonać się w dzień. Nie. Nie przekona się. W dzień już jej tutaj nie będzie. Ucieknie w las tak szybko, jak ten barbarzyńca zaśnie. Nie podniosła się na razie, wciąż lustrując wzrokiem jego twarz. Jak tak młody mężczyzna mógł poradzić sobie z jej doświadczonymi strażnikami? | |
| | | Revseyn
Wiek : 256 Profesja : bliżej nieokreślona ; działający na własną rękę najemnik Moc : pirokineza Obecny nastrój : wkurwiony Liczba postów : 33 Join date : 28/06/2014
| Temat: Re: Las Czw Sie 07, 2014 7:10 pm | |
| Mężczyzna bez wątpienia nieco się zdziwił. Nie dość, że wstała tak nagle i z takim rozmachem uciekła kilka metrów dalej, to wciąż używała swojego władczego tonu. A teraz dodatkowo podeszła. Anioł nie szukał już teraz przyczyn tej śmiałości w jej głupocie, nie. Wiedział, że kogoś trzeba odpowiednio wychować, by zachowywał się w ten sposób i był tak wytrwały pomimo swojego fizycznego, mylącego wyglądu. Jego samego zresztą uczono zupełnie inaczej. Bo chyba nikt nie szkoli dziecka na najemnika i porywacza, działającego bez skrupułów i z zimną krwią. Taki się stał dopiero potem. I tu ona miała przewagę. Bo gdyby od urodzenia uczono go tego, co robi teraz oraz tak bardzo praktykowanego przez niego zachowania i usposobienia wydarzyłoby się o wiele mniej komplikacji. Opracowałby plan lepiej, nie pozwoliłby się jej nawet ubrać, nie zezwoliłby na takie pyskowanie w jego stronę. Bo i uważał, że to za wiele. Ale po tych kilku godzinach przebywania z Deleoną, którą zwykł nazywać "celem" dał spokój z wywyższaniem się. Na nią to nie działało. Ale chciał, by wiedziała, że znajdzie ją wszędzie, chciał sprawiać psychologiczne wrażenie. Poza tym po prostu nie zamierzał dać jej uciec i na tym opierało się jego myślenie w tym momencie. Jeśli tak to pociągnie, to wystarczy. Chyba, że zacznie znowu używać magii, wtedy... cóż, wtedy w ruch pójdzie znowu siła. Fizyczna lub magiczna. Revseyn wstał po krótkiej chwili wpatrywania się w arystokratkę, która przed nim kucnęła. Przez głowę przeszła mu myśl, w jaki sposób ona posługuje się swoim darem. Wiedział, że jest to magia lodu. Z pewnością umie jeszcze zniżać temperaturę do bardzo niskich granic. Ale tak czy siak wszystko zakłębiło mu się we łbie. A czekał go jeszcze dłuższy lot. Spytał ją zwyczajnym tonem. - Dziwisz się? Myślałaś, że jestem starszy? Stali teraz dosyć blisko siebie. Anioł spokojnie złapał ją za ramię. Ale był to chwyt pewny. Jego lewa ręka spoczywała zaś spokojnie. I popatrzył na nią. Jeśli nie zerwała się do ucieczki... Zwyczajnie zapytał. Łagodnie, spokojnie, dosyć antonimowo w stosunku do jego poprzedniego tonu. - Wystaw ręce do przodu. - rzucił. Po chwili zaś dodał kolejne zdanie, ale niewyjaśniające raczej niczego. - Jak pewnie zauważyłaś, chcę spać.
| |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Las Czw Sie 07, 2014 10:14 pm | |
| Magia zdecydowanie nie była czymś, czego Deleona używała na co dzień. Rzeczywiście zdarzało jej się ciskać lodowymi strzałami, gdy skumulowało się w niej za dużo negatywnych emocji, ale nigdy nie uczęszczała na treningi. Umiejętność ta była przez nią zaniedbywana i spychana na dalszy plan przez liczne bale i bankiety, po których dziewczyna zwyczajnie nie miała siły na ćwiczenia. Jednak teraz... Teraz będzie musiała zepchnąć się na granice wytrzymałości. Tylko w ten sposób zyska jakieś szanse w tej potyczce, więc tak, mężczyzna mógł obawiać się jej magii. Ale ona obawiała się jego. Nie tylko ognia, a samej siły. Obawiała się, lecz nie drżała ze strachu. Była zbyt dumną istotką, by drżeć przez kimkolwiek. Wstała natychmiast jak tylko zobaczyła, że jej porywacz się podnosi. Udało jej się nawet nie zachwiać, ale nawet jeśli, dłoń mężczyzny, która zaraz spoczęła na jej ramieniu powstrzymałaby ją od upadku. Spięła odruchowo wszystkie mięśnie, a w jej ręku ni stąd ni zowąd pojawił się gruby, zakończony ostrym szpikulcem sopel. Właściwie nie kontrolowała tego, zadziałała prawie bezmyślnie, dając instynktowi samoobronnemu wolne pole do popisu. Jeszcze nie czuła zimna, choć gdyby długo trzymała przedmiot o tak niskiej temperaturze, niewątpliwie odmroziłaby sobie w końcu dłonie. Uniosła w górę sopel i przytknęła ostrą część do piersi mężczyzny zaraz po tym, jak lód skończył się formować. - Myślałam, że jesteś starszy. Nie dotykaj mnie. Ani moich ramion, ani rąk, ani nawet włosów. Nie dotykaj. Nie kiedy pamiętała, jak podpalił jej płaszcz. Chciał spać? Niech śpi, na to właśnie czekała. Ale do czego były mu potrzebne jej ręce? Nie pozwoli się unieruchomić. Doskonale wiedziała, że do używania magii musiała mieć nieskrępowane dłonie. Czy on również to zauważył? Lodowy twór zaczął się topić, więc wzmocniła go, zamrażając kapiącą z niego wodę. | |
| | | Revseyn
Wiek : 256 Profesja : bliżej nieokreślona ; działający na własną rękę najemnik Moc : pirokineza Obecny nastrój : wkurwiony Liczba postów : 33 Join date : 28/06/2014
| Temat: Re: Las Pią Sie 08, 2014 12:02 am | |
| Tak naprawdę nie sądził, że zareaguje spokojnie. Ale myślał, że mała zmiana nastawienia na delikatniejsze przyniesie lepsze skutki. Cóż, jak woli. Tak czy siak musiał ją unieruchomić czy ona tego chce, czy nie. A, jak widać, łatwym zadaniem to nie było, głównie ze względu na jej nastawienie. Gdyby to była inna osoba, na pewno już byłaby złamana. Po prostu by się poddała, a on miałby ułatwione zadanie. Ale nie ona. Deleona wymykała się z rozległego kanonu prostych kobiet-do-porwania. Drgnął lekko, ale tylko nieznacznie, gdy poczuł coś dotykającego jego klatki piersiowej. Spojrzał w dół, nie wykonując ruchu głową, tylko oczami. Ale i to wystarczyło, by zobaczyć lodowy sopel. Brr. Nie znosił lodu. Po raz pierwszy porwał kogoś, kto używał magii przeciwnej do jego daru. Ciekawiło go, jak reagowała na ogień. Może była na niego bardziej wrażliwa? Może po prostu go nie lubiła, tak jak on lodu? Nie okazał żadnych większych emocji w efekcie. Odetchnął teatralnie, udając po prostu niewzruszonego, ale i znudzonego poczynaniami szlachcianki. Chroniła go gruba warstwa płaszcza i cienka warstwa koszuli, ale wystarczyłoby. Nie mogła po prostu wepchnąć tego sopla w jego ciało, pomyślał. Musiałaby go rozpędzić z większej odległości. Anioł wygiął palce w dosyć przeraźliwy sposób, aczkolwiek nieoznaczający czegoś szczególnie ofensywnego. Ot, po prostu zaczął topić lód. Myślał, że to zauważy. - Zależy ci na twojej sukience, ładnej skórze i włosach? Spalę cię w trzy sekundy. - odetchnął znowu, spokojnie, miarowo, robiąc krótką pauzę. Po chwili dodał : - Spokój. I daj ręce. W innym wypadku zmienimy ton rozmowy. Wątpił, że posłucha, aczkolwiek jakiś sposób oddziaływania to jest. | |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Las Pią Sie 08, 2014 12:49 am | |
| Wkurzyła się, zauważywszy jak bardzo niewzruszony jest jej porywacz. Jak on śmiał bagatelizować jej magię, lekceważyć swojego przeciwnika? Tak się nie robi. Nacisnęła na sopel, ale w istocie, nie mogła przebić nim jego skóry, nie mogła nawet przebić się przez odzienie. Chociaż końcówka naprawdę była ostra. Ale tylko przez chwilę, zaraz bowiem lód zwyczajnie zaczął się topić. Dlaczego się topił? Przecież ciągle go wzmacniała. Podniosła wzrok, zadarła podbródek i spojrzała na twarz mężczyzny. To musiała być jego sprawka. Niemożliwe, że osłabła po jednorazowym, drobnym użyciu mocy. W końcu trochę odpoczęła i jej magia na pewno odrobinę się zregenerowała. Wykonana przez nią prowizoryczna broń topiła się coraz bardziej. Deleona nie widziała sensu w walczeniu o to, by sopel jak najdłużej zachował ciało stałe. Zwłaszcza po tym, jak z ust Revseyna padły kolejne groźby. Oderwała lód od jego piersi i nie zastanawiając się wiele, jedną ręką złapała za jego płaszcz, odchylając go trochę w okolicy szyi, a drugą wepchnęła do środka trzymany przedmiot. Skoro on straszył ją ciepłem, może ona powinna pokazać mu jak przyjemne jest lodowate zimno? Cóż, a jak się stopi wewnątrz jego ubrań, na pewno trochę od niego namokną. Miała tylko nadzieję, że nie wyleci za szybko, dlatego przycisnęła jeszcze materiał do jego ciała, zanim trochę się cofnęła. - Nie spalisz mnie i przestań mi grozić. Potrafię się obronić, a za spaloną arystokratkę możesz otrzymać jedynie szubienicę. Albo nawet stos? Za żywą i w nienaruszonym stanie pewnie zlitują się i umrzesz przez ścięcie. Tak, cały czas wierzyła w to, że straż jej ojca pojmie tego bandytę. Ale on chyba nie brał tego pod uwagę? Mina odrobinę jej zrzedła, właściwie wyglądała jakby nagle posmutniała. Bo w sumie... co jej przyjdzie z wymieniania z nim gróźb? Ten mężczyzna był niebezpieczny, a ona chyba powiedziała za dużo. Nie w ten sposób chciała uśpić jego czujność. - Nie poddam się dobrowolnie. Powinieneś to wiedzieć. Co chcesz zrobić z moimi rękami? | |
| | | Revseyn
Wiek : 256 Profesja : bliżej nieokreślona ; działający na własną rękę najemnik Moc : pirokineza Obecny nastrój : wkurwiony Liczba postów : 33 Join date : 28/06/2014
| Temat: Re: Las Sob Sie 09, 2014 11:16 pm | |
| Revseyn syknął. Czy ona się z nim bawiła? Nie wiedział nawet, jak ma zareagować na sopel za jego koszulą. Ale to cholerstwo było zimne... Nie myśląc wiele złapał za płaszcz i jednocześnie koszulę pod nim. Trząchał materiałem, próbując przesunąć denerwująco chłodny, topiący się sopel, a najlepiej sprawić po prostu, by wypadł. Patrzył cały czas na Deleonę, prosto w jej oczy, chociaż miał nieprzyjemny grymas twarzy. Jego spokój mógł sprawiać teraz wrażenie będącego utrzymywanym na siłę. A może on nawet w tak dziwnej sytuacji nie tracił opanowania? Na początku nie odpowiadał. Szarpnął ostatni raz trzymanym w palcach kawałkiem ubioru, po czym spod płaszcza wyleciał kawałek lodu. Na wpół już zresztą roztopiony. Nie dość, że był nieco podgrzewany przez Upadłego, to miał kilka sekund bezpośredniego kontaktu z gołym ciałem, w dodatku nagrzanym przez ubiór. Dopiero, gdy pozbył się zimnego sopla spod koszuli, przemówił. A raczej zwyczajnie odpowiedział na zadane mu pytanie. - Zamierzam ciebie związać. Pośpisz tutaj, obok mnie, nie uciekając w las, bowiem wiem, że tylko na to czekasz. Odpocznę, po czym ruszymy dalej. Powiedział to spokojnie. Bez większych emocji, nakręcanych dodatkowo przez lód. Tak, rozdrażniło go to. Wewnętrznie zaczynał hulać, zewnętrznie natomiast nie zmienił się. Przynajmniej jeszcze. Dodał jeszcze zdanie po krótkiej chwili, by pozostać sobą i jej nie ulegać. - Daję ci prosty wybór. Chcesz być przytomna? Wiem, gdzie uderzyć, by pozbawić cię świadomości na kilka godzin. Tyle wystarczy, bym spokojnie odpoczął. A ty? - w tym momencie Anioł zaczął się śmiać. Nie był to szczególnie chorobliwy śmiech, ani nawet głośny. Po prostu lekko go to rozbawiło. Cóż, opanował po chwili tę reakcję na, co by nie było, własne słowa i indywidualne ich zobrazowanie. - A więc albo dobrowolnie, albo powtórzymy sytuację z namiotu. A chyba nie chcemy znowu mdleć? Mogłoby to spowodować amnezję lub trwały uraz głowy. A mi za bardzo nie zależy na twoim zdrowiu. Mówiąc to ścisnął dłoń w pięść. Ale niczego poza tym nie zrobił. Pomyślał, że normalna rozmowa podziała inaczej. A tak naprawdę nie chciał się na niej wyżywać, pomimo tego co powiedział. Był zdolny do spełnienia gróźb, zrobiłby to w sumie natychmiast, ale skoro można obejść się bez tego, to zamierzał spróbować. | |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Las Sob Sie 09, 2014 11:40 pm | |
| On patrzył w jej oczy, natomiast ona wpatrywała się w jego. Nie miała zamiaru uginać się pod niczyim spojrzeniem, a już na pewno nie pod spojrzeniem bandyty. Nie spodobało jej się, że nie zareagował zbytnio na lód znajdujący się pod jego odzieniem. Jedynie wytrzepał go z ubrania, zgodnie z jej obawami. A mógł cały stopić się wewnątrz. Na to liczyła. W każdym razie, oczekiwała jakiegoś krzyku, przekleństwa godnego pospólstwa, czegokolwiek, ale nie zwyczajnego, odruchowego syknięcia i spokoju. Chociaż ten wyraz twarzy... Chyba jednak zabawa mu się nie spodobała. Jej dalsze myśli przerwał głos mężczyzny, a słowa, jakie wypowiedział wprawiły ją w odrętwienie, mimo że spodziewała się podobnej odpowiedzi. Nie pozwoli się związać. Może jeszcze chciał ją do czegoś przywiązać? Miał w ogóle czym? Przyjrzała mu się uważniej, ale czego by nie zrobiła, nie była w stanie przeniknąć przez poły jego płaszcza. Nie wiedziała co pod nim ukrywał. Czy mógł mieć linę? Wzdrygnęła się. Nikt nigdy jej nie związał. - Nie chcę - skomentowała krótko, idealnie oddając treść swoich przemyśleń. - Nie pozwolę się związać. Jestem w stanie walczyć, a ty powinieneś być zmęczony. Ile leciałeś? Ile nie spałeś? Ja wypoczęłam. Zamilkła i zastanowiła się dlaczego jej porywacz się śmiał. Tak wielką przyjemność sprawiło mu uderzenie nieświadomej niczego kobiety w tył głowy? Właściwie wszystko było efektem jej głupoty. Nie przewidziała tego, ale teraz już wiedziała, by nigdy nie odwracać się plecami do tego mężczyzny. Cofnęła się o krok, kiedy zacisnął dłoń w pięść. W sumie nie patrzyła nawet na jego ręce, stale obserwowała twarz, po prostu nie spodobały jej się jego ostatnie słowa. Nie mogła pozwolić mu trwale się okaleczyć. Przygryzła wargę i spojrzała na swoje dłonie, chwilowo podniesione trochę do góry. Później wróciła wzrokiem do Revseyna i opuściła je. - Zachowałeś się jak tchórz, atakując mnie, gdy nie patrzyłam. Nie popełnię więcej tego błędu. Cofnęła się znów. Nawet jeśli dałaby się związać, nie mogłaby spać na ziemi. Nie potrafiła i nie powinna tego robić. Ale jeśli mówił prawdę? Jeśli wyrządzi w jej mózgu nieodwracalne zmiany? Chyba pierwszy raz tego dnia wyraźny obraz zawahania wkradł się na jej twarz. | |
| | | Revseyn
Wiek : 256 Profesja : bliżej nieokreślona ; działający na własną rękę najemnik Moc : pirokineza Obecny nastrój : wkurwiony Liczba postów : 33 Join date : 28/06/2014
| Temat: Re: Las Nie Sie 10, 2014 12:10 am | |
| Zmęczenie istotnie odgrywało w tym przedstawieniu sporą rolę. Ale nie oddziaływało z równą mocą na wszystkie części jego ciała. Bolały go ręce, plecy i skrzydła, które zostały już zdematerializowane jakiś czas temu. Nogi natomiast nie. Nie używał ich przez calusieńki lot, toteż po prostu musiał je rozruszać. Postąpiłby kilka kroków i po sprawie. A to ułatwia ewentualny pościg. Gorzej z rękoma, którymi przez dłuższy czas trzymał arystokratkę, która, choć drobna i o stosunkowo małej wadze, dawała się po jakimś czasie szczególnie we znaki mięśniom rąk. Jego moc zregenerowała się natomiast ładnie. Ale i tak nie mógł zbytnio nią szaleć. Bo, warto wspomnieć, nie spał przez dłuższy czas. Był zmęczony również psychicznie. Pomagało mu tylko wyszkolenie i doświadczenie. A to właśnie trzeźwego myślenia wymagało wykorzystanie ognia bez jego żadnego źródła w pobliżu. Zmęczenie uwidoczniło również jego sposób mowy. Zmienił się on od czasu pierwszego spotkania. Sam Revseyn zaś nie dbał już o to. Na nią nie działają proste pogróżki, trzeba uderzyć precyzyjnie, albo wcale. Postąpił nieco ospałym krokiem nieco do przodu. Ale zatrzymał się, skracając dystans tylko o połowę. - Też jestem w stanie walczyć. Polegasz tylko na swojej magii, wiesz? Nie masz niczego innego. Naprawdę sądzisz, że dasz radę się obronić? Nie był u szczytu swoich możliwości, to fakt. Cóż, był raczej u ich podnóża. Ale i to wystarczyło, by związał ją siłowo. Nie było w ogóle mowy o braku snu, tak nie dałby rady. Wystawił spokojnie rękę w jej stronę. Rozprostował na chwilę dłoń ułożoną spodem do góry, po czym kilkakrotnie zgiął palce do środka. Tym prostym gestem nadał nieco mocy nadchodzącym w tej samej chwili słowom. Albo raczej ich powtórzeniu. - Ręce. Nie wiem, czy widzisz, ale nadal jestem nastawiony pokojowo. A ty wolałabyś nie ucierpieć. Był gotowy, by zaatakować błyskawicznie. Wykorzystałby resztkę sił, by zrobić to szybko, sprawnie i boleśnie dla Deleony. Ale nadal nie chciał. | |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Las Nie Sie 10, 2014 12:41 am | |
| Przetrawiła w myślach jego słowa, wyłapując w nich istniejącą bądź nie pogardę dla jej umiejętności. To prawda, polegała tylko na swojej magii, ale nie znaczyło to, że całe osiemnaście lat siedziała na kanapie i piłowała paznokcie. Niektórzy uczą się walki wręcz, niektórzy szkolą się we władaniu mieczem, jednak kobiety arystokratycznego pochodzenia nie miały nawet prawa do nauki czegoś podobnego. Ich skóra miała cały czas pozostawać gładka i delikatna, pozbawiona najmniejszych nawet ran. Niby jak, zważając na okoliczności, miała zdobyć umiejętności, które pozwoliłyby jej się teraz obronić? Posiadała swoją moc i posiadała inteligencję. Zerowe zdolności bojowe. Ale dlaczego jej to wyrzucał? Nie cofnęła się już ani o stopę, nawet wtedy, gdy do niej podszedł. Nawet, gdy wyciągnął w jej stronę rękę. Przyglądała się jedynie jak zgina palce, co utrudniała jej nieco nocna pora. Ciekawe kiedy wreszcie wzejdzie słońce? Czy przez te drzewa poczuje chociaż jego promienie? Cóż, tak czy siak nie mogła wystawiać się na ich bezpośrednie działanie. Jej cera miała pozostać blada, nieskażona słonecznym blaskiem. - Jestem świadoma tego, że polegam na swojej mocy. To moja jedyna defensywa. Miło, że ciebie od małego szkolono w walce i sztuce porywania zamożnych ludzi. Ja niestety miałam inne obowiązki, zakazy i nakazy. Jednak tak, uważam, że dałabym radę się obronić. A przynajmniej opierać tak długo, jak długo starczyłoby mi sił. Tak naprawdę nie zamierzała mówić aż tyle. Mogła brzmieć na odrobinę urażoną i faktycznie nieznacznie była, lecz pech chciał, że z każdą chwilą czuła się coraz bardziej niepewnie. Powiedziała, że zdołałaby się obronić, ale czy na pewno? Czy to był ten moment, w którym miała wybierać między swoim ciałem, może także umysłem, a dumą? - Postaraj się mnie nie zranić, mam delikatną skórę. Powiedziała jedynie tyle, po czym wyciągnęła do przodu obydwie ręce. Miała nad nimi wystarczającą władzę, by całkowicie zlikwidować drżenie. Czy podjęła odpowiednią decyzję? Właściwie skąd u niej taki duch walki? Nie powinna poddać się całkowicie woli porywacza i poczekać cierpliwie na pomoc? Rzeczywiście, wcześniej nie próbowała mu się sprzeciwiać, przynajmniej dopóki nie zamierzał użyć wobec niej siły. | |
| | | Revseyn
Wiek : 256 Profesja : bliżej nieokreślona ; działający na własną rękę najemnik Moc : pirokineza Obecny nastrój : wkurwiony Liczba postów : 33 Join date : 28/06/2014
| Temat: Re: Las Pon Sie 18, 2014 10:15 pm | |
| Revseyn wygiął lekko kąciki swoich ust w uśmiechu. Koniec końców poddała mu się. Albo może udawała? Był to jakiś podstęp? Teoretycznie jednak osiągnął to, co chciał. Ale był gotowy na niespodziewane, nagłe sztuczki z jej strony. Dlaczego? Ponieważ przeczyło to temu, do czego ona przyzwyczaiła go wcześniej. Przez te kilka krótkich godzin, które jednak wystarczyły, by sytuację z teraz przyrównać jedynie do punktu na ciągłej linii. Przez tę chwilę, gdy zdejmował dosyć gruby, skórzany pas opinający jego tors, a potem systematycznie i powoli przyczepioną z tyłu pochwę na miecz, myślał. Nie dałby rady długo walczyć. Ale byłoby to raczej wystarczająco, by zrobić porządek. Chociaż może przeceniał swoje możliwości? Odgonił tego typu myśli i zdjął w końcu już nietrzymający oporządzenia pas. Klamra poobijała się nieco pod jego wpływem, wydając dobrze znany dla każdego posiadacza tego typu rzeczy odgłos. Z drugiej strony przedmiot zwężał się nieco, ułatwiając zapięcie lub zwyczajne podpięcie do innej części ubioru. Krótko po tym zdjął swój zwykły pas. Klamra również nieco pojęczała. Mogło to wyglądać dosyć dziwnie z daleka, dla pobocznego obserwatora... Ale przecież takiego raczej tutaj nie było. Zatrzymali się na odludziu. Po tych wszystkich czynnościach, w jednej ręce trzymając oba pasy, drugą złapał spokojnie i delikatnie Deleonę za ramię. Poprowadził ją niewiele dalej - do pierwszego lepszego, w miarę chudego drzewa. Oczywiście nie tak małego, żeby mogła się zwyczajnie oswobodzić. Pień był przeciętnej średnicy - coś koło jednej czwartej albo jednej trzeciej metra. Jeśli arystokratka mu się nie opierała, najpierw zaczął związywać zwykłym paskiem jej ręce. Oczywiście przy nadgarstkach. Innego sposobu nie widział, nie dałby rady całkowicie unieruchomić jej dłoni. Dosyć solidnie zacisnął pasek i zapiął go na klamrę. Drugim, szerszym, obwiązał natomiast drzewo, po czym przeprowadził wąską, zwężoną partię pasa przez kawałek paska numer jeden, robiąc prowizoryczne, chociaż ciężkie do oswobodzenia się wiązanie. Znaczy, nie byłoby to trudne, gdyby kobieta nie miała związanych rąk. Wszystko zamocowane było raczej nisko przy ziemi, co by Deleona, o ile jest spragniona snu, mogła się przespać. Wiadomo przecież, że gdy ktoś nie śpi, myśli. A za wiele myśleć nie powinna. Mogło to prowadzić do ucieczki. - Spałaś kiedyś na ziemi? Nie? Ułóż się wygodnie i to zrób. Może nieco przyzwyczaisz się do normalnego trybu życia. Powiedział to, ponieważ uważał, że takich niewygód nigdy by nie zastała. W dodatku unieruchomiona. I jeszcze miała tak spać? Dla niej pewnie to nie do pomyślenia. Można powiedzieć, że trochę się w ten sposób z nią zabawił. Słownie, rzecz jasna. Sam odsunął się zaś i oparł o sąsiednie drzewo. To było zdecydowanie większe i masywniejsze. Zsunął się po pniu w dół i usiadł. Obok siebie, po swojej lewej, położył zdjętą pochwę z mieczem w środku. Po tej drugiej stronie, nie pomiędzy nimi. Bo przecież mogła wymyślić coś, co by mu tę broń zabrało. Anioł westchnął, spojrzał na Deleonę. Patrzył, czy będzie spać, czy gadać, czy cokolwiek innego. Po prostu czekał na reakcję. | |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Las Wto Sie 19, 2014 12:02 am | |
| Przyglądała się w całkowitym milczeniu jak mężczyzna rozpina i zdejmuje pas utrzymujący jego broń. Wyraz jej twarzy nie zdradzał wiele - mówił jedynie, że jest delikatnie niezadowolona z obrotu wydarzeń i możliwie zacznie zaraz żałować swojej decyzji. Póki co jednak stała nieruchomo, na chwilę nawet tracąc zainteresowanie mocującym się z paskiem osobnikiem. Obrzuciła spojrzeniem teren wokół nich, najpierw z prawej, później z lewej strony. Na końcu zerknęła za siebie przez ramię, ale i tak na niewiele się to zdało. Czas płynął wolno, a słońce nieszczególnie spieszyło się do oznajmienia światu, że wreszcie nastał dzień. Westchnęła głęboko, wracając wzrokiem do mężczyzny. Dopiero teraz opuściła ręce, zaraz po tym, jak zauważyła, że ten zdejmuje pasek od swoich spodni. Uniosła pytająco brew, ale nie rzuciła się do ucieczki. Spokojnie czekała, pozostając w gotowości do ewentualnego odparcia ataku, nawet jeśli atak w takiej sytuacji byłby całkowicie nielogiczny. Cóż. To chyba nic dziwnego, że podejrzewała go o niecne zamiary? Niby nie wykazywał wcześniej żadnego zainteresowania jej ciałem, ale po prostych ludziach, a zwłaszcza po barbarzyńcach, można spodziewać się wszystkiego. Gdy jednak jej porywacz na ściąganiu paska poprzestał i złapał ją za ramię, odegnała od siebie podobne myśli. Pozwoliła się poprowadzić do pobliskiego drzewa, nie widząc żadnego sensu w opieraniu się w tym momencie. Zaraz wyciągnęła też przed siebie ręce, właściwie odczytując, że tego od niej oczekiwano. Syknęła w chwili, w której pasek został zaciśnięty i zapięty, jednocześnie posyłając Ravseynowi wrogie spojrzenie. Nie spodobało jej się również przywiązywanie jej do drzewa, dlatego zaraz gdy usiadła na ziemi, zmuszona do tego przez prowizoryczne więzy, spróbowała poluzować pas krępujący jej nadgarstki. Bez skutku. Powędrowała wzrokiem za mieczem, który spoczął nie po tej stronie ciała porywacza, po której chciałaby go widzieć. Przy pomocy odrobiny magii mogłaby mieć z niego użytek, ale nie wtedy, gdy go nie widziała. - Normalni ludzie nie posiadają łóżek lub chociażby materaców? Nie wydaje mi się - odpowiedziała, nie wiadomo nawet po co. Podjęła kolejną walkę z paskiem, ale i tym razem osiągnęła wielkie nic. Z jej siłą nie miała szans, do czego oczywiście nie przyzna się na głos. - Wstawaj i odwiąż mnie od tego drzewa - dodała po krótkiej chwili, wytrzymując na ziemi aż kilkadziesiąt sekund. - Nie dam rady siedzieć na ziemi, zmarznę. Poza tym jest za twardo. Odwiąż mnie, inaczej zacznę krzyczeć albo ciskać w ciebie lodowymi kulami. Jestem w stanie to zrobić, a to na pewno nie pozwoli ci zasnąć. Chciał reakcji, więc ma reakcję. Iście arystokratyczną, nic dodać nic ująć. "Zrób to po mojemu, albo pożałujesz, nie przyjmuję odmowy." Ale w jej słowach było sporo prawdy. Może nie zaczęłaby krzyczeć, nie chcąc zwabić tutaj leśnych żyjątek, lecz z pewnością rozchorowałaby się od zbyt długiej styczności jej tyłka z zimną trawą. Była delikatna i trzeba było brać to pod uwagę. | |
| | | Revseyn
Wiek : 256 Profesja : bliżej nieokreślona ; działający na własną rękę najemnik Moc : pirokineza Obecny nastrój : wkurwiony Liczba postów : 33 Join date : 28/06/2014
| Temat: Re: Las Sro Sie 20, 2014 12:44 am | |
| - Zmarzniesz? Ojej. Parszywego tonu pytaniem, na które nie wymagał nawet odpowiedzi, spróbował się słownie pobawić. Skoro i tak nie zaznała nigdy takich niewygód... Był to najwyższy czas. Zwłaszcza, że nie miała niczego do gadania, w jego mniemaniu. Niech ona zaśnie, myślał. Niech zaśnie jak najszybciej albo się przymknie. Właśnie. Mógłby ją zakneblować. Z pewnością oszczędziłoby to wielu nerwów. Wbrew pozorom, nawet dla obu stron. Bo on sam nie zamierzał pozostawać dłużny. Zrobiłby to nawet za pomocą swojej chusty, którą przecież kilka godzin temu osobiście maskował twarz. A teraz spuszczona była bezużytecznie u dołu jego szyi, co jakiś czas nieprzyjemnie łaskocząc podbródek. W odniesieniu do poprzednich zachowań Deleony, arystokratka po zakneblowaniu najprawdopodobniej zaczęłaby kombinować z magią. W jego umyśle to działało jak łańcuch. Jeśli uniemożliwi się jej gadkę, to przejdzie do czynów, by postawić na swoim. Właśnie tak myślał. Ale czy to prawda? Nie wiadomo. Koniec końców myśl o zatykaniu ust niewinnej szlachcianki poszła precz. Revseyn wstał, zamrugał oczami, odpędzając denerwującą mgiełkę sprzed nich. Po tej krótkiej chwili podszedł do Deleony i kucnął przy niej. I... o dziwo, zaczął odwiązywać pas z drzewa. Rozplątał go z drugim pasem. - Zimno ci? Spałaś kiedykolwiek z kimś z "niższych sfer"? Teraz masz okazję. Będzie ci cieplej, przecież tylko tyle mogę dla szlachetnej panienki zrobić. Po tym ironicznym zdaniu jak gdyby nigdy nic obwiązał grubszym pasem siebie, po czym wypróbowaną kilka chwil temu metodą zaczął splatać go z pasem numer dwa, spowijającym ręce arystokratki. | |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Las Sro Sie 20, 2014 2:16 am | |
| Ach, gdyby spojrzenie mogło zabijać... to Revseyn z pewnością byłby już martwy. Spodziewała się, że mężczyzna niezbyt przejmie się jej zdrowiem, ale nie przewidziała aż takiej bezczelności. Nie odpowiedziała mu ani słowem na wywiercającą dziurę w brzuchu kpinę, jedynie patrzyła. A może nie jedynie? Nawet na chwilę nie przestała myśleć o ewentualnej ucieczce, chociaż teraz jej szanse zmalały właściwie do zera. Jakby się nad tym zastanowić, to gdy jej porywacz odpocznie i zregeneruje siły, szanse te spadną jeszcze bardziej. A jeśli ona w tym czasie nie zaśnie, za kilka godzin sama stanie się tą zmęczoną. Co zrobić, by tego uniknąć? Jej mentalny monolog został natychmiastowo przerwany w momencie, w którym mężczyzna wstał i podszedł do niej. Rzuciła mu wyzywające spojrzenie, wyprostowała się w miarę możliwości. Przeszło jej przez myśl, że przyszedł poprawić więzy i jeszcze bardziej ograniczyć jej wolność, dlatego ogromnie zdziwiło ją odpięcie pasa od drzewa. Oczywiście od razu skorzystała z okazji i wstała szybko, na chwilę opierając się o stojący za nią pień. Wtedy też jej uszu dobiegł dźwięk wypowiadanych przez niego słów. Słów, jakich wolałaby nie usłyszeć. Mimowolnie zrobiła zdziwioną minę, ale uspokoiła się zaraz, powracając do wyrazu twarzy wyrażającego wrogość. - Jak to czy spałam z kimś z niższych sfer? Naturalnie, że nie! Chciała się cofnąć, gdy zauważyła jak ten obwiązuje się pasem, ale jedynie naparła mocniej plecami na drzewo. Później, zanim zdążyła zaprotestować, sama została do niego przywiązana. Szarpnęła, ale nie powinno to raczej zrobić wrażenia na kimś takiej postury. - Niemożliwe. Tak nie można... - zaczęła cicho i urwała po chwili. Zignorowała ironię, jaką przesiąknięte było jego ostatnie zdanie, za to po krótkim zastanowieniu przyznała mu w myślach rację. Gdyby się przeziębiła, czy zaniósłby ją do medyka? Kupiłby lekarstwa? Pewnie nie. Ale czy była w stanie przełknąć swoją dumę i rzeczywiście położyć się obok osoby wyjętej spod prawa? Zwłaszcza, że osoba ta okazała się być młodym mężczyzną i licho tylko wiedziało, co mogło mu chodzić po głowie. - Nie chcę być związana. Nie powinieneś ograniczać mojej wolności. Nie boisz się, że gdy będziesz spał, przebiję twoje serce nożem? Nie, nie miała noża. Miała jedynie swoją magię. Ale może on takowy posiadał gdzieś pod płaszczem? Szkoda, że ze związanymi rękami niewiele mogła zdziałać. A odnośnie wolności - w ten sposób utrudnił jej ucieczkę jeszcze bardziej. | |
| | | Revseyn
Wiek : 256 Profesja : bliżej nieokreślona ; działający na własną rękę najemnik Moc : pirokineza Obecny nastrój : wkurwiony Liczba postów : 33 Join date : 28/06/2014
| Temat: Re: Las Czw Sie 21, 2014 12:21 am | |
| Mężczyzna miał gdzieś jej groźby i jej narzekania. Nic więc dziwnego w tym, że zwyczajnie dokończył wiązanie i szyderczo się uśmiechnął. Bo gdyby spojrzeć na to z innej strony, to sytuacja wydawała się całkiem zabawna. Nie dość, że wyglądał przed chwilą, jakby zaczynał się rozbierać... bo niecodziennie ściąga się pas w celu innym, niż powyższy... to jeszcze zamierzał spać obok niej. Koniec końców był to w miarę dobry sposób. Spokojnie i tak nie pośpi, zawsze pozostaną zmartwienia pokroju "Czy ona czegoś nie wykombinuje?". I co, gdy to jednak zrobi? Wiedział, że nie ma własnej broni, ale mogła wykorzystać magię. A nie chciał znowu pozbawiać ją przytomności. Mógłby ją uszkodzić i to nie chwilowo, lecz na dłuższy okres lub na stałe. Byłoby to jednak pewniejsze rozwiązanie, ale zbyt ryzykowne. Nie, to zdecydowanie odpadało. Po chwili namysłu zaczął mówić. - W twojej sytuacji to bez różnicy. Nie spuszczę cię przecież z tej wymyślnej smyczy. Radziłbym się przyzwyczaić, bo tak spędzisz kilka najbliższych godzin. I to obok mnie. Chyba mnie polubiłaś, co? Przynajmniej na tyle, by wiedzieć, że dostaniesz w łeb, jak nie skończysz gadania. Trochę się rozgadał. Wydukał to wszystko praktycznie naraz. Był cholernie zmęczony. Oczy mu się kleiły tak, że ciężko już było się długo im opierać. Złapał za wiązanie i pociągnął arystokratkę w dół, razem z nim. Bo on najzwyczajniej w świecie się położył, zakryty płaszczem. | |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Las Czw Sie 21, 2014 1:12 am | |
| Wysłuchała go w całkowitej ciszy, z trudem powstrzymując się od niemiłych wtrąceń. Spuścić ze smyczy? Nie była zwierzęciem! Na bogów, dlaczego zgodziła się na takie traktowanie? Dlaczego dobrowolnie poddała się jego woli? Sama już nie wiedziała jak miała postępować. Przygryzła wargę, ale zaraz się opamiętała. Zgodnie z zasadami kultury, jakie wpajano jej od najmłodszych lat, damie nie godzi się robienie takich rzeczy. Podobnie jak nie godzi jej się spanie na ziemi w środku lasu w bliskim towarzystwie mężczyzny. - Hej! - krzyknęła, gdy bez ostrzeżenia została pociągnięta w dół. Udało jej się co prawda nie upaść prosto na niego, upadła za to zaraz obok, na tyłek. Ciężko zachować równowagę, kiedy nie można pomóc sobie w żaden sposób rękami. Zerknęła za siebie przez ramię i, przeżuwając i połykając resztki swojej dumy, położyła się na plecach. Od razu poczuła chłód gleby oraz nieprzyjemnie łaskoczące w kark i dłonie kępki trawy. Zadrżała. Jak on mógł oczekiwać od niej spania w takich warunkach? Co z tego, że leżała obok niego? Starała się zachować jak największy dystans pomiędzy nimi, więc będzie jej tak samo zimno jak wtedy, gdy miałaby spać pod drzewem sama. - Nie możesz mnie uderzyć, w końcu zrobiłbyś mi krzywdę. Jaki jest sens ranienia swojej zdobyczy? Czy nie obniża się w ten sposób jej wartości? Miło z twojej strony, że odwiązałeś mnie od drzewa, ale nie mam zamiaru zbliżać się do ciebie, więc prawdopodobnie będę chora jak wstaniesz. Zamilkła i przewróciła się na bok. Kosmyk włosów opadł jej na twarz, ale nie miała jak go poprawić. Dmuchnęła. Nie pomogło. Zignorowała więc nieład, jaki miała na głowie, i wbiła wzrok w mężczyznę. Lekceważył ją? Nie wyczuwał żadnego zagrożenia, skoro pragnął zasnąć tuż obok? Cóż. Ona sama nie wiedziała, czy byłaby zdolna zabić. - Śpij. Będę cicho. Wyjątkowo miły gest z jej strony. To nie do końca w ten sposób. Niech zaśnie, dopiero wtedy będzie mogła w miarę możliwości przeszukać jego kieszenie. | |
| | | Revseyn
Wiek : 256 Profesja : bliżej nieokreślona ; działający na własną rękę najemnik Moc : pirokineza Obecny nastrój : wkurwiony Liczba postów : 33 Join date : 28/06/2014
| Temat: Re: Las Sob Sie 23, 2014 4:46 pm | |
| Anioł przekręcił się na bok, przodem do Deleony. Tak będzie mu łatwiej i pewniej, a przy okazji może wyczuje jakieś szmery i ruchy, gdyby przypadkiem trwał w półśnie. Nie odzywał się i nie zamierzał tego robić już w momencie gadania arystokratki. Jemu też upadło na twarz trochę włosów. Ale zdecydowanie więcej, niż jeden kosmyk. Tak samo jak kobieta dmuchnął, ale niewiele to pomogło. Zeszło tylko z oczu, a chyba mało kto lubi to nieprzyjemne drapanie. Revseyn zamknął więc oczy, zmęczone już na tyle, by nie otworzyć ich bez ważnego powodu przez najbliższych kilka godzin. Niby twarda ziemia, łagodzona tylko przez jego gruby płaszcz, ale było mu bardzo wygodnie. Kwestia zmęczenia. Podłożył jedną rękę pod głowę, podkulił lekko nogi i więcej się nie ruszył. Odpływał. A kieszenie? Nie miał tam niczego ciekawego. Raczej. Bowiem to, co przydatne, znajdowało się pod płaszczem, przy jego ciele. A nakrycie to było zapięte. W wewnętrznej kieszeni znajdował się sztylet, w drugiej zaś jeden nóż do rzucania. Zawsze brał więcej sztuk tych noży, ale kto wie, co z nimi zrobił? Może zwyczajnie zapomniał? Albo wyrzucał w coś. Lub kogoś. Sam nie sądził, żeby szlachcianka wygrzebała to spod jego ubrania, w trakcie snu. Dla pewności położył jeszcze rękę wzdłuż swojej klatki piersiowej. Dłoń znajdowała się przy szyi, zgięta lekko na kształt pięści. Mężczyzna mruknął tylko coś pod nosem i nie dawał już po kilku minutach oznak życia innych niż oddychanie, które po kilkunastu minutach przerodziło się w spokojne, miarowe i rzadsze. Spał. | |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Las Sob Sie 23, 2014 11:21 pm | |
| Czekała cierpliwie aż zaśnie. Nie była w tym szczególnie dobra, bowiem wyjątkowo rzadko musiała na cokolwiek czekać, ale koniec końców od tego zależało jej przetrwanie. Nie wiedziała jak wygląda osoba, która rzeczywiście zapadła w sen, dlatego czekała długo, znacznie dłużej niż sytuacja tego wymagała. Z każdą chwilą było jej coraz zimniej, a od twardego podłoża zaczęło ją boleć całe ciało. W porównaniu do olbrzymich, miękkich materacy, leżenie na ziemi było wyjątkowo nieprzyjemne. Ale nie narzekała. Nie chciała rozproszyć w żaden sposób jego snu, choć jeszcze chwilę temu nie miała zamiaru pozwolić mu zasnąć. Plan zmienił się w momencie, w którym uświadomiła sobie, że jej szansa na ucieczkę nie zniknęła całkowicie. Kilkanaście, może kilkadziesiąt minut po tym, jak mężczyzna zasnął, podniosła się delikatnie i usiadła na piętach. Przyglądała się przez jakiś czas zarówno twarzy mężczyzny, jak i jego całej sylwetce. Zauważyła też, że w końcu zaczęło się rozjaśniać, ale na szczęście bądź nieszczęście pojawiła się również mgła. Uklękła tuż przed nim, podpierając się rękami o ziemię. Przeszkadzał jej pas oplatający jej nadgarstki, ale na szczęście nie krępował jej dłoni tak, by nie mogła wcale nimi ruszyć. Zaraz po tym usiadła na piętach z powrotem, uznając, że taka pozycja jest bardziej stabilna. Delikatnie przyłożyła ręce do jego płaszcza w miejscu, gdzie miał zewnętrzne kieszenie. Poczekała chwilę, by sprawdzić reakcję, a jeśli nie było żadnej, spróbowała zmiąć materiał, badając, co jest w środku. Nie wyczuwszy niczego ciekawego zaczęła przesuwać dłonie po całym płaszczu, powtarzając czynność w różnych miejscach. Przez cały czas zdawała się wstrzymywać oddech. Nie wiedziała co ją czeka, gdy zostanie przyłapana. Później nawet zaczęła drżeć, najpierw delikatnie, później coraz wyraźniej. Nie ze strachu. Z zimna. Kiedy leżała tam skulona, jednak mniej uwagi zwracała na niską temperaturę ziemi. A może po prostu przez tę mgłę zrobiło się chłodniej? Zamarła, kiedy natknęła się w końcu na kształt przypominający ostrze. Sprawdziła dokładniej. Nie mogło być pomyłki. A nawet jeśli, i tak warto zaryzykować. Wzięła głęboki oddech i wymacała guziki płaszcza. Zaczęła je bardzo powoli odpinać. Tak powoli, że nie powinien niczego poczuć. Szkoda tylko, że jej wędrówka skończyła się dość szybko, bo wkrótce natrafiła na przeszkodę w postaci ręki mężczyzny. Jeśli ją ruszy, obudzi się. Jeśli nie ruszy, nie będzie w stanie odpiąć płaszcza i dostać się do jego wewnętrznej zawartości. Zatem zostaje ostatnia opcja... Wyprostowała się w miarę możliwości i znów uklękła. Poruszała trochę palcami. Mogła to zrobić. Skoro i tak by się obudził. Wytworzyła między dłońmi kolejny lodowy sopel. Tym razem trochę cieńszy, za to ostrzejszy. Złapała go pewnie oburącz, podtrzymując jego stan skupienia swoją magią. Byle starczyło jej na to mocy. Zaraz po tym popchnęła z całej siły Revseyna, by przewrócił się na plecy, jednocześnie przekładając przez jego ciało jedną nogę. Usiadła na nim okrakiem, podpierając się na kolanach. Ręce z soplem od razu przyłożyła do jego szyi, wykorzystując element zaskoczenia. Zrobiło jej się jeszcze zimniej, mimo zastrzyku adrenaliny, jaki sobie sprawiła. Lód dawał się we znaki. Co ona w ogóle robiła? - Rozwiąż te pasy. Chcę odejść - zdołała wydyszeć, zanim jej myśli całkowicie opanował strach przed tym, co właśnie zrobiła. Gdyby ktokolwiek z jej wychowawców to widział... | |
| | | Revseyn
Wiek : 256 Profesja : bliżej nieokreślona ; działający na własną rękę najemnik Moc : pirokineza Obecny nastrój : wkurwiony Liczba postów : 33 Join date : 28/06/2014
| Temat: Re: Las Wto Sie 26, 2014 11:27 am | |
| Anioł spał sobie na tyle smacznie, że początkowo nie czuł działań Deleony. Tego, jak go macała w poszukiwaniu czegokolwiek, czym mogłaby mu zagrozić. Można powiedzieć prozaicznie - był zbyt zmęczony. Gdyby taki nie był nawet we śnie zorientowałby się raczej po ruchach pasa, którym połączony był z dziewczyną. Miłego odpoczynku byłoby jednak na tyle. Obudził się, gdy tylko nim szarpnęła i przewróciła na plecy. Od razu otworzył oczy, ale trochę jednak zajęło mu zrozumienie, co się wokół dzieje i odzyskanie pełnej świadomości. W efekcie, pomimo że było nieco inaczej, jego umysł wybudził się dopiero, gdy wszystko było pozamiatane. Na początku szarpnął się, ale zaraz potem najwidoczniej zrozumiał, że przy jego szyi jest dosyć niebezpieczny sopel. Po chwili zaś poczuł dodatkowo jego chłód, który podziałał jakby uspokajająco. Bo on sam przestał już machać rękoma i miotać na wszystkie strony. Po prostu spokojnie już leżał. Dziwne natomiast były dwie rzeczy - to, że na nim siedziała, uniemożliwiając mu jakiś większy ruch, oraz to, że zareagował uśmiechem. Zwyczajnie wygiął kąciki ust w uśmiechu, patrząc na Deleonę. Dłuższą chwilę niczego nie mówił, ostatecznie jednak musiał. Ale do końca nie zrozumiał, co mówiła. Działo się to za szybko. - Zejdź ze mnie. Weź ten sopel. Dopiero wtedy możemy... porozmawiać. Brało go nawet trochę na śmiech. Kto by pomyślał, że obudzi się z arystokratką siedzącą na nim i soplem lodu przy jego szyi. Dla niego to było po prostu śmieszne. A jeszcze bardziej śmieszne byłoby, gdyby tak zginął. Ale ona chyba nie chciała, by ginął. Revseyn, wyszczerzony, czekał. Na odpowiedź, na jakiś ruch. | |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Las Wto Sie 26, 2014 11:45 am | |
| Gdy z początku się szarpał i wiercił, starała się za wszelką cenę utrzymać swoją pozycję. Co jak co, ale przy związanych dłoniach nie było wcale łatwo, a przecież nie chciała polecieć na twarz, znaczy, prosto na jego ciało. Zwłaszcza że wtedy straciłaby możliwość grożenia mu i mogłoby być nieciekawie. Rzuciła mu podejrzliwe spojrzenie w momencie, w którym się uspokoił i ze zdziwieniem, może nawet delikatnym strachem zauważyła, że ten się uśmiecha. Wybudziła zmęczonego człowieka ze snu, a on był w stanie się szczerzyć? Czy on był jakiś niespełna umysłu? Przycisnęła sopel do jego szyi tak, że nie czuł już chłodu, a lodowate zimno. Po chwili jednak, zorientowawszy się, że przy ciepłej skórze lód topi się zdecydowanie szybciej, przestała na nią naciskać. Choć nadal trzymała swoją prowizoryczną broń blisko. Znów się rozdygotała, bo jej dłonie nie były przystosowane do tak długiej styczności z aż tak niską temperaturą, ale starała się opanować drżenie najlepiej, jak mogła. - Nie zejdę. Rozwiąż mnie, nie mogę przebywać w takich warunkach. Nie chcę być zniewolona. Skąd ta nagła zmiana? Przecież jeszcze niedawno była raczej uległa, mogła zrobić wszystko, byle uniknąć kaleczenia jej ciała. Ale i tu jest problem. Pas ściskał jej nadgarstki dość mocno, więc niemalże pewne było, że na długi czas pozostaną jej siniaki. A czy chciała, by zginął? Cóż. Miała teraz olbrzymie wahania nastroju. Siadając na nim zadziałała tak naprawdę wbrew sobie, wbrew swoim przekonaniom, wbrew wychowaniu. Kto wie do czego jeszcze może się posunąć? - I dlaczego się tak cieszysz? | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Las | |
| |
| | | | Las | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|