Nienawiść jest dobra: gorąca, solidna, pewna. Nienawiść to nie to co miłość, nie można w nią wątpić. Nigdy. Nie znam nic pewniejszego niż nienawiść. To jedyne uczucie, na którym się człowiek nie zawiedzie. |
|
| Jezioro | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
MG Admin
Liczba postów : 81 Join date : 26/12/2010
| Temat: Jezioro Nie Gru 26, 2010 11:22 pm | |
| Komu nie straszna ciemna tafla wody, spokojnie może doń skakać. W głębinach jednak czai się sporo ryb, i tych małych, i tych dużych - zapewne groźnych. Jezioro ze wszystkich stron otoczone jest drzewami wszelkiej maści, a teren tutaj jest strasznie nierówny - nietrudno o potknięcie się o jakiś wystający korzeń czy niewyrośnięty krzak. | |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Wto Cze 24, 2014 11:40 pm | |
| Z daleka słychać było tętent kopyt. Co najmniej dwa konie ciągnęły sporych rozmiarów karocę, smagane raz po raz biczem przez siedzącego z przodu woźnicę. Za powozem jechał konno uzbrojony po zęby mężczyzna, niewątpliwie strażnik, ale chyba nie królewski. Kto zaś siedział w środku? Po jednej stronie młoda panienka, jasnowłosa, o delikatnej cerze i bardzo łagodnych rysach. Nie uśmiechała się, właściwie jej twarz nie wyrażała niczego konkretnego. Wyglądała za okno, choć wzrok miała pusty, nieobecny. Naprzeciw niej siedziały trzy kobiety w zbliżonym do niej wieku. Pokojówki. Ściśnięte na wąskim siedzeniu, bojące się poprosić swą panią o pozwolenie którejś z nich na zajęcie miejsca obok niej. Miejsca, którego wcale nie było tak wiele ze względu na szeroką suknię arystokratki. Zaraz za nimi jechał wóz, również ciągnięty przez dwa konie, a za nim kolejny strażnik, zamykający miniaturową karawanę. Ochrona co prawda była dość słaba, dlatego w każdej chwili można było spodziewać się nadjeżdżających od strony stolicy posiłków. W końcu strzegli kogoś ważnego. Córka miejscowych bogaczy zażyczyła sobie dwudniowego pobytu nad jeziorem. Kto wie kogo przyciągnie taka plotka. Kiedy w końcu dotarli nad wodę, a pojazd się zatrzymał, Deleona wydała z siebie ciche westchnienie. Podróż niesamowicie jej się dłużyła, a powszechnie wiadomo było, że do cierpliwych osób dziewczyna nie należała. Poczekała aż pokojówki poderwą się z miejsc i wyskoczą z karocy, otwierając jej drzwiczki i pomagając wyjść na zewnątrz. Na szczęście podłoże, choć gdzieniegdzie trawiaste, gdzieniegdzie ziemiste, było stosunkowo suche. Jej pantofelki z niewielkimi obcasami nie wbijały się w nie, gdy stawiała kroki w stronę brzegu. Dwie pokojówki zatrzymały się przy wozie i zaczęły zdejmować przykrywającą go płachtę, trzecia zaś powoli i cicho ruszyła za jasnowłosą damą. - Rozłóżcie namiot w tym miejscu - to mówiąc, Deleona wskazała na puste pole blisko jeziora. Głos miała chłodny i rozkazujący, więc nikt nie odważył się sprzeciwić, chociaż obozowanie aż tak blisko wody mogło być niebezpieczne. - I uwijajcie się szybko. Nie musiała tego dodawać. Wszyscy wiedzieli o jej niecierpliwości. Ruszyła w stronę jednego z wielu pomostów, podnosząc nieco w górę suknię, by za bardzo jej nie zamoczyć oraz by czasem jej nie przydepnąć. Strażnicy zaś wraz z pokojówkami zabrali się za rozkładanie namiotu. Idąca za nią pokojówka zawróciła i również pobiegła im pomóc. Nawet woźnica zszedł na ziemię i sprawdził czy może na coś się przydać. | |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Sro Cze 25, 2014 4:32 am | |
| Po jakimś czasie przy jeziorze wzniesiono olbrzymi, wysoki namiot w kolorze beżowym. Wewnątrz podłoże przykryto szkarłatnymi dywanami, na nie zaś położono skóry wilków, niedźwiedzi i bogowie wiedzą jakich innych zwierzątek. Kolejny wóz przywiózł przenośne łóżko, jeszcze następny mięciutkie materace, poduszki, stolik oraz krzesło. Dwa ostatnie zawierały pokaźną balię na wodę wraz ze środkami myjącymi i pielęgnującymi oraz kufer z sukniami i bielizną. Wszystkie zostały odesłane z powrotem tuż po wypakowaniu przedmiotów. Na miejscu zostało tylko czterech strażników, którzy towarzyszyli dostawcom w drodze przez las. Dodatkowa ochrona, standardowe środki bezpieczeństwa. Niedługo później rozłożono jeszcze dwa namioty, dużo mniejsze i biedniejsze, dla mężczyzn i dla służek. Właściwie mogli spać pod gołym niebem, ale Deleonie nieszczególnie zależało na wydawaniu podobnych rozkazów. Stała teraz nad brzegiem, obserwując księżyc odbijający się w nieruchomej tafli jeziora. Myślała... tylko o czym? - Moja pani - zaczęła niepewnie jedna z pokojówek, podchodząc do niej. Kiedy jasnowłosa odwróciła się, kobieta zamilkła, spuszczając głowę. To nie tak, że jej poddani się jej boją. Nie robi im krzywdy, jednak kiedy zajdzie taka potrzeba, potrafi pokazać im gdzie ich miejsce. - Rozumiem - skomentowała krótko, i choć nadal mówiła chłodno, posłała pokojówce delikatny uśmiech, po czym ruszyła w kierunku swojego namiotu. Kąpiel trwała chwilę, tak jak chwilę trwało rozczesywanie włosów, ubieranie i przygotowywanie do snu. Wkrótce służki opuściły pomieszczenie, życząc Deleonie spokojnej nocy i zostawiając ją znów samej sobie. - Nawet tutaj nic się nie dzieje - zauważyła, z lekkim zdziwieniem wyłapując w swym głosie zawiedzenie. Rzuciła ostatnie spojrzenie na świecę stojącą na ustawionym pośrodku stoliku. Któraś z dziewczyn będzie jeszcze musiała ją zgasić. Jutro im powie, że mogą to zrobić zanim zaśnie, zanim wyjdą. Nie potrzebowała światła do snucia przemyśleń. Przymknęła oczy i westchnęła. Była naprawdę znudzona. A do spania daleko. Póki co pokojówki zaszyły się w swoim namiocie, może nawet zapominając o palącej się świecy. Czterech strażników i woźnica ułożyli się do snu, dwóch natomiast zostało na warcie przy wejściu do wielkiego namiotu. | |
| | | Revseyn
Wiek : 256 Profesja : bliżej nieokreślona ; działający na własną rękę najemnik Moc : pirokineza Obecny nastrój : wkurwiony Liczba postów : 33 Join date : 28/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Sob Cze 28, 2014 9:56 pm | |
| Mężczyzna w czarnym płaszczu i kapturze na głowie był niemal niewidoczny pod osłoną nocy. Stał bowiem między drzewami. Nie w pierwszej ich linii, nie w drugiej, ale kilka, jak nie kilkanaście dobrych metrów za krawędzią lasu. Chusta zasłaniająca jego twarz była nie do odróżnienia od reszty ubioru, no ale czego się spodziewać? Było ciemno. Sam Revseyn jednakże dobrze widział w ciemności. Cholernie zła perspektywa. Cóż, obszedł obóz jak tylko mógł. Drzewa potrafiły go ochronić tylko od jednej strony. Widok zły, ryzyko spore, myślał. Rozejrzał się dokładnie jeszcze raz. Lustrował każdy obiekt, każdy ruch. Wzrokiem musnął konie i namiot dalej aż do momentu, w którym wszystko przesłonił największy - ten, w którym mieścił się jego cel. Tak, cel. W ten sposób ją nazywał. I zastanawiał się, jakie wyzwanie może stanowić dla niego strażnik, a jakie ona. Z wrodzonej ostrożności nie lekceważył celu. Po kilku minutach Upadły ruszył. Powoli, by nie wydobywać niepotrzebnych dźwięków, wyciągnął nóż, lewą ręką zaś ściągnął z pleców półtoraręczny miecz. Plan był prosty, przynajmniej tak mu się wydawało. Chaos i szybka akcja. Stanął na krawędzi lasu, dłoń z dosyć długą bronią wystawił w kierunku namiotu w głębi obozu. Ostrze błysnęło majestatycznie w świetle księżyca. Anioł zamierzał po prostu podpalić to z bezpiecznej odległości, przy okazji może nawet zabijając kilku ludzi. Nie zależało mu na ich życiu. Skupił się, by wzniecić pożar. I tak się stało - materiał podpalił się. Ogień był mały - szybko jednak się powiększał. Z kamienną twarzą Revseyn poczekał chwilę, aż cokolwiek zacznie się dziać. Usunął się za drzewo, oddychając spokojnie i miarowo. Nie miał pewności, czy ten plan się powiedzie, wciąż o tym myślał. Co ma jednak być, to będzie. | |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Sob Cze 28, 2014 10:49 pm | |
| Niewiele już brakowało, by Deleona porzuciła swoje rozmyślania i w końcu zasnęła. Rozbudziły ją jednak hałasy dochodzące z zewnątrz. Krzyki, stuknięcia i coś jakby... skwierczenie? Czy nie było czasem czuć spalenizny? Pociągnęła nosem. Coś ewidentnie było nie w porządku. Jej podejrzenia potwierdziła wykrzywiona w strachu twarz pokojówki, która ciężko dysząc wbiegła do namiotu. - Musi panienka się ubrać i jak najszybciej stąd uciekać! Zostaliśmy zaatakowani! Ogień panoszy się po całym terenie, niedługo pochłonie pozostałe namioty, jeśli panienka się nie pospieszy. Jasnowłosa odłożyła na bok przykrycie, podniosła się do siadu i zsunęła bose stópki na ziemię. Miała na sobie kremową koszulę nocną sięgającą jej kostek. Patrząc na służkę pokręciła powoli głową. Sytuacja wyglądała wręcz komicznie - przerażona pokojówka kontra nienaturalnie spokojna arystokratka. Był jednak powód, dla którego dziewczyna nie panikowała. Ba, nawet więcej niż jeden. Po pierwsze, osobom takim jak ona nie wolno pozwolić, by strach przejął nad nimi kontrolę. Trzeźwość umysłu ponad wszystko. Po drugie, musiała najpierw rzucić okiem na zaistniałą sytuację. Może wcale nie było tak źle? Lecz co najważniejsze, w takich momentach mogła polegać na swojej mocy. Mogła ugasić pożar kosztem delikatnego bardziej bądź mniej zmęczenia. - Nie krzycz, Alesio - upomniała ją, wstając i kierując się w stronę ustawionego przy stoliku krzesełka. - Chcę zobaczyć co się dzieje. Jej ton był na tyle władczy, że służka nie ośmieliła się zaprotestować. Pobiegła w kąt namiotu po pantofelki, które zaraz pomogła założyć na stopy Deleony. Kiedy jednak ruszyła w stronę wiszących naprzeciwko sukni, "księżniczka" pokręciła przecząco głową po raz kolejny. Ostatecznie, panna Veitucise stanęła przed wyjściem ze swojego namiotu w koszuli nocnej, pantofelkach oraz bordowym płaszczu z kapturem ciągnącym się za nią po ziemi. Rozchyliła materiał, by móc wyjrzeć na zewnątrz. W istocie, działo się nie najlepiej. Namiot strażników płonął w najlepsze, pokojówki i strażnicy biegali do jeziora i z powrotem, nosząc w wiadrach wodę mającą ugasić szalejący żywioł. Cóż za strata czasu, nie mieli szans. Rozejrzała się na boki i ledwo powstrzymała prychnięcie. Strażnicy pilnujący jej osoby wciąż stali na swoich miejscach. Wyciągnęli co prawda swoje miecze, ale nawet nie raczyli sprawdzić czy w pobliżu nie ukrywa się napastnik. Za co ojciec im płacił? - Nie stójcie tak, panowie - zaczęła ostro. - Wiadomo co się stało? Wszyscy zdołali wydostać się z płomieni? Odpowiedź nadeszła sama, zanim którykolwiek z nich zdążył się odezwać. Wraz z silniejszym podmuchem wiatru, z powietrzem przybył do nich niesamowicie nieprzyjemny zapach spalenizny. Zapach ludzkiej spalenizny. - Odejdźcie od ognia! Wszyscy! - krzyknęła nagle, tracąc już zainteresowanie bezużytecznymi mężczyznami. Nie miała czasu na szukanie sprawcy. Może rzeczywiście powinna opuścić to miejsce najszybciej, jak to tylko możliwe? Zerknęła w stronę uwiązanych w oddali koni. Płonący namiot świetnie rozświetlał okolicę. Psiakrew, przecież te zwierzęta zaraz się usmażą! - Zabierzcie stamtąd konie, już! I niech dwóch strażników jedzie do miasta powiadomić ojca! Weźcie ze sobą po jednej pokojówce. Jak miała być miłą i delikatną panienką, kiedy otaczali ją tak bezmyślni ludzie? Zerknęła jeszcze na oddalające się od pożaru postacie, naliczywszy trzech strażników i dwie służki. Stracili więc woźnicę i jednego strażnika. Do przyjęcia. Odchrząknęła cicho i zaczęła kierować się powoli do źródła ognia, który lizał już pobliską trawę. Dochodzący stamtąd swąd stawał się coraz bardziej nie do wytrzymania. Nie obejrzała się za siebie ani raz, choć wiedziała, że konie zostały odpięte i zaprowadzone na skraj lasu przez dwóch strażników, a innych dwóch zabrało dwa z nich i wraz z kobietami udali się pomiędzy drzewa. Przy niej został więc jeden strażnik i jedna pokojówka. Zdołają zapewnić jej ochronę, gdyby napastnik nagle wyskoczył zza zgliszczy? | |
| | | Revseyn
Wiek : 256 Profesja : bliżej nieokreślona ; działający na własną rękę najemnik Moc : pirokineza Obecny nastrój : wkurwiony Liczba postów : 33 Join date : 28/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Nie Cze 29, 2014 12:08 am | |
| Upadły patrzył na chaos. Bez wątpienia udał mu się. Czas przejść jednak do dalszej części "planu" - porwania celu. Spodziewał się, że raczej po prostu spanikuje i będzie łatwo dorwać ją gdzieś na uboczu, teraz jednak, obserwując, dostrzegł strażnika obok i jakąś kobietę. Służąca? Jakaś znajoma? Wolał nie poświęcać teraz jednak czasu na myślenie. Przełożył nóż do rzucania do lewej ręki, miecz do prawej. Cóż, trzeba będzie rozprawić się z jej przydupasami. A wolał załatwić sprawę inaczej. Odepchnął się od drzewa i pewnym krokiem zaczął do nich podchodzić. Kryjąc się za wielkim namiotem, który stał między nimi. Lepiej zachować jakikolwiek element zaskoczenia. Ma nóż do rzucania z średnią szansą na trafienie kogokolwiek, miecz i ogień. Tak, ogień. Nie zamierzał nie skorzystać z daru. Poprawił swój krzyż na szyi i spokojnym krokiem wyszedł zza namiotu. Pierwsze co zrobił to, nie czekając wiele, podniósł lewą rękę, zamachnął się leciutko i wprawionym ruchem całego ciała rzucił nożem w stronę pokojówki. To powinno uciszyć przeszkadzający element, a jak nie uciszy - zawsze pozostaje miecz. Chociaż było dosyć ciemno. Nie wydając absolutnie żadnego słowa, podszedł kilka kroków bliżej i czekał na strażnika. Myślał, co zrobi. Mimo wszystko trzeba będzie go sprzątnąć, na pewno nie odpuści. Drugą rękę przygotował do ewentualnego podpalenia oponenta lub celu. Niech płoną, skurwysyny. Niech płoną, skoro stoją, niczym pionki, na jego drodze. | |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Nie Cze 29, 2014 12:32 am | |
| Nóż trafił w swój cel... albo nie do końca? Nie wiadomo w co celował mężczyzna, ale trafił mniej więcej w bok pleców kobiety. Krzyknęła, częściowo z bólu, częściowo z zaskoczenia i opadła na kolana, wykrzywiając głowę do tyłu, chcąc zobaczyć napastnika. Strażnik zamrugał oczami, popatrzył w stronę swej pani, a na końcu spojrzenie posłał tam, skąd, jego zdaniem, nastąpił atak. Złapał pewniej miecz - jako że tylko miecz udało mu się wynieść z płonącego namiotu - i cofnął się trochę, usiłując w mroku wypatrzeć zagrożenie. Zaraz po tym je dostrzegł, w wyniku czego bez namysłu rzucił się na stojącego kilka kroków przed nim mężczyznę, wyprowadzając cięcie w jego bok. Tymczasem Deleona odwróciła się do tyłu w momencie, w którym usłyszała krzyk pokojówki. Rozejrzała się, tym razem już trochę bardziej nerwowo, próbując zorientować się, co się stało. Dostrzegła klęczącą, podpierającą się na wyciągniętych ramionach kobietę i przemieszczającego się strażnika, dopiero później jej wzrok wyłapał jakąś ciemną sylwetkę. Atakował ich jeden człowiek? Powinna pobiec do koni i uciekać, czy ratować las gasząc pożar? Będzie w ogóle w stanie? Jeden człowiek... Jej ludzie dadzą radę. Odwróciła się z powrotem w stronę ognia. Cholera jasna. Nie, skarciła się w myślach. Damy nie powinny wyrażać się w ten sposób. - Po prostu go zabij! - krzyknęła, pewnie do strażnika, choć stała do niego plecami, a sama wyciągnęła do przodu obie ręce. Wkrótce z jej dłoni wypłynęła jasna mgiełka, która zaraz zaczęła formować się w lodowe filary, rozstawione dookoła płonącego obszaru. Machnęła rękami w górę, a na słupach osiadła z początku cieniutka, z czasem jednak coraz grubsza lodowa pokrywa. Dziewczyna poczuła na wargach metaliczny smak krwi kapiącej jej z nosa. Wygląda na to, że akcja rzeczywiście trochę przewyższała jej umiejętności. Nie dość, że stworzyła naprawdę sporych rozmiarów budowlę, to jeszcze musiała ją utrzymać przy tak wysokiej temperaturze. Teraz trzeba było mieć tylko nadzieję, że tyle lodu wystarczy. Ogień lizał już nietrwałe podpory, lód topniał. I taki był cel. Za jakiś czas wielki blok powinien spaść prosto na pożar, możliwe że gasząc go całkowicie. | |
| | | Revseyn
Wiek : 256 Profesja : bliżej nieokreślona ; działający na własną rękę najemnik Moc : pirokineza Obecny nastrój : wkurwiony Liczba postów : 33 Join date : 28/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Nie Cze 29, 2014 12:44 am | |
| Revseyn, przygotowany i wciąż chłodny myślą, uniósł nieco miecz, łapiąc go chwilę wcześniej oburącz. Solidny blok wymagał użycia siły dwóch rąk. Broń ustawiona była praktycznie prostopadle do nadlatującego ostrza, a jednocześnie lekko pochylona - by miecz oponenta ześlizgnął się. Standardowy ruch, którego nie znają chyba tylko dzieciaki uczące się dopiero co walki, i to jeszcze na drewniane mieczyki. Niemniej powinien wyprowadzić strażnika z równowagi chociaż na chwilę. Sam polegał zaś na swojej zwinności. Nie zwracał już uwagi na to, czy przeciwnik wyprowadzi jakąś nagłą kontrę. Usunął się lekko w bok, po czym spróbował gościa zwyczajnie podpalić. A jakby co, zawsze zabezpieczony jest mieczem, który był w znacznie wygodniejszej pozycji od tamtego. Zastanawiał się, kiedy rozebrany strażnik spostrzeże, że jego ubranie nocne się pali. Niemniej poczuł zmęczenie. Skutek nadużywania swojego daru, jak to zwykł mawiać na swoją umiejętność, gdy nie używa go codziennie. Po walce poczuje pewnie ból głowy. Normalne... lecz uciążliwe. | |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Nie Cze 29, 2014 12:54 am | |
| Strażnik rzeczywiście nie spodziewał się, że jego cios zostanie zablokowany. Możliwe, że nie był jakoś wybitnie inteligentny, bo zamiast zaatakować ponownie, zatrzymał się na jakiś czas, wpatrując się w oponenta. Tyle wystarczyło, by dać tamtemu chwilę na użycie magii. Ubranie strażnika zajęło się ogniem, na co ten, ogłupiały, rzucił miecz na ziemię i próbował dłońmi ugasić płonący materiał. Dopiero później zorientował się, że kilka kroków dalej jest jezioro i niewiele myśląc, rzucił się w jego stronę. Prawdopodobnie nieco się poparzył, ale zdążył wskoczyć do wody na czas. Deleona odwróciła się ponownie, tym razem słysząc plusk. Pokojówka nadal klęczała na ziemi, ciemna postać także znajdowała się mniej więcej w tym samym miejscu... nie było więc strażnika. - Zostawił mnie - wyrwało jej się. Pokręciła głową, uświadamiając sobie, że pewnie sama by tak zrobiła, gdyby od tego zależało jej życie. Właściwie już to robiła - zostawiła swoją służkę na pastwę losu, nie wiedząc nawet co jej się stało. Spojrzała jeszcze na swoje dzieło, będące już coraz bliżej celu, po czym rzuciła się biegiem w stronę miejsca, w które kazała odejść pozostałym mężczyznom wraz z koniami. Otarła jeszcze cieknącą jej z nosa krew rękawem płaszcza. | |
| | | Revseyn
Wiek : 256 Profesja : bliżej nieokreślona ; działający na własną rękę najemnik Moc : pirokineza Obecny nastrój : wkurwiony Liczba postów : 33 Join date : 28/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Nie Cze 29, 2014 1:24 am | |
| Czarna postać zaklęła. Kuźwa, spierniczy jej, pomyślał. Ale nic z tego. Po tym, co tu zrobił, był na tyle pewny siebie, by dogonić ją za pomocą wszystkiego, co ma. Jak zwykle wiele czasu nie tracił. Opuścił broń, czubkiem ostrza dotykając ziemi, by po chwili zmaterializować swoje czarne skrzydła. Czarne jak czart. W ten sposób dogoni ją na pewno. Ale czy ujawnienie się nie przeszkodzi mu w niczym? Czy ona może wiedzieć? Pieprzyć to, pomyślał. Pewnie i tak ją zabije prędzej czy później, a poza tym... czy ktokolwiek w jakikolwiek sposób znajdzie i wyróżni upadłego anioła ze zwykłych ludzi, kiedy nie widzi skrzydeł? Pod tym względem bał się tylko jego dobrych, bogobojnych braci. Machnął lekko, kilka razy, na wyczucie skrzydłami, po czym poderwał się do góry. Uwielbiał to uczucie. Wolność, swoboda, nieskrępowanie... nie znosił tego ukrywać, jednakże musiał to robić cały czas. Ze zwyczajnego powodu - by przeżyć. Dawno jednak nie mógł się tak "wyszaleć". Początkowo wzbijając tumany kurzu ominął namioty i poleciał za Deleoną. Nie mogła uciec daleko. Z niewielkiej wysokości nad powierzchnią ziemi zanurkował prosto na nią, po prostu by ją wywalić. | |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Nie Cze 29, 2014 1:58 am | |
| Czy wierzyła w to, że uda jej się uciec? Cóż, częściowo tak. Nie oglądała się za siebie, więc tak naprawdę nie wiedziała czy jest ścigana. Co zresztą za różnica? Biegła ile sił w nogach, chociaż malutkie obcasy pantofelków wbijały się co jakiś czas w miękką ziemię. Całe szczęście, że uczono jej najróżniejszych tańców w niesamowicie wysokich butach, dzięki temu mogła tak sprawnie biegać nawet w obcasach. Niestety wkrótce okazało się, że ucieczki byłoby na tyle. Jakieś dwadzieścia metrów od strażników coś uderzyło w nią z góry. Próbowała utrzymać się na nogach, ale koniec końców upadła do przodu, w ostatniej chwili wyciągając przed siebie ręce, by nie zaryć twarzą w podłoże. Uniosła natychmiast głowę, szukając wzrokiem sylwetek strażników pośród drzew. Oddalili się na tyle, by nie widzieli co się dzieje? A może ich też zabił? A co z tą ofermą z wody? I co z pokojówką? Miejmy nadzieję, że pomoc zdąży dotrzeć na czas. Odetchnęła głęboko, szybko rozważając w myślach ewentualne pozostałe opcje. Nie było ich za wiele. Z kim w ogóle miała do czynienia? Dlaczego coś zaatakowało ją z góry? Przełknęła ślinę i bardzo powoli obejrzała się przez ramię, chcąc zaspokoić swoją ciekawość. Kiedy dostrzegła skrzydła, natychmiast odwróciła się na plecy i uniosła się na łokciach. Ledwo powstrzymała się od cofania się na siedząco, na szczęście miała swoją dumę szlachcianki. - Zostaw mnie w spokoju, a zachowasz życie - rozkazała chłodno, z trudem opanowując drżenie głosu. Pierwszy raz miała do czynienia z kimś, kto posiada skrzydła. Czyżby była to specjalna umiejętność jakiegoś człowieka? Więc dlaczego władał również ogniem? Kątem oka dostrzegła załamujące się filary. Pokrywa lodowa spadła na szalejące płomienie z głośnym hukiem, niestety krusząc się w kilku miejscach. Ogień jednak znacznie zmalał, a powstająca w szybkim tempie woda skutecznie zalewała teren i dogaszała całą resztę. Wyglądało na to, że tym razem las nie spłonie. Ale co w takim razie z jej tyłkiem? - Odejdź, nim zamienię cię w bryłę lodu. Jakby na dodanie mocy swoim słowom, podniosła się do siadu i wyciągnęła przed siebie prawą rękę. Wystrzeliła w stronę zakapturzonej postaci serię lodowych, krótkich strzał, które jednak miały na celu raczej rozdrażnienie mężczyzny niż zranienie. Nie były wystrzelone z odpowiednią siłą i prędkością. | |
| | | Revseyn
Wiek : 256 Profesja : bliżej nieokreślona ; działający na własną rękę najemnik Moc : pirokineza Obecny nastrój : wkurwiony Liczba postów : 33 Join date : 28/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Sro Lip 02, 2014 5:40 pm | |
| Anioł podniósł tylko ręce, próbując zasłonić się przedramionami. Cóż, wiedział o jej mocy, wiedział też, że i w taki sposób może jej użyć, lecz ona zrobiła to niespodziewanie. Od czasu obalenia Deleony i wylądowania przy niej nie ukrył skrzydeł. Sądził, że będą oddziaływać psychologicznie - czysto ją strasząc... A przy okazji pomagając w jej pojmaniu. Był pewien, że nigdy nie widziała czegoś podobnego na oczy - mogła słyszeć, mogła o tym czytać, nie należało jednak spodziewać się, że jej typu szlachcianka widziała Upadłego w naturalnej formie. Strzały zatrzymały go na chwilę. Większa część padła na jego ręce pełniące chwilowo funkcję tarczy, kilka nawet się przebiło, trafiając go w tors, nie spowodowało to jednak żadnych otwartych ran. Tylko i wyłącznie lekki ból. Lodowe pociski były dziwnie słabe. Revseyn nie zastanawiał się nad tym. Parł do przodu po otrzymaniu trafień. I wysyczał swoje pierwsze od kilku godzin słowa. - Nie masz szans... poddaj się, małpko, a nic się tobie nie stanie... - i zamachnął się ręką lewą, nietrzymającą miecza. Złożył ją uprzednio w pięść, a cios skierowany był w jej głowę. Nie zamierzał się cackać, ani nawet czekać na odpowiedź. Szlachcianka czy nie, drobna czy nie, była jego celem. Sporych rozmiarów krzyż podskoczył jedynie na łańcuszku w rytm ciosu. Cóż, mógł nawet nie trafić. Nic w tej chwili nie było pewne. A śmiesznie wyglądałoby, gdyby został pokonany przez tak drobną istotę. W dodatku kobietę. | |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Sro Lip 02, 2014 11:23 pm | |
| W głębi duszy liczyła, że jej strzały zatrzymają go choć na chwilę, że dadzą mu do myślenia. W końcu nie wiedziała po co tu przyszedł, dlaczego zaatakował obóz i ją, wywracając ją podczas biegu. Może znalazł się tu przypadkiem i szukał ofiar do przetestowania swoich mocy? Nie, raczej mało prawdopodobne. W miarę jak mężczyzna podchodził do niej, wzrastał jej strach, którego jednak nie dała po sobie poznać. Przynajmniej nie aż tak, by można było powiedzieć, że jest przerażona. Więc był tutaj z jej powodu? Różni ludzie usiłowali już ją porwać, znacznie mniejsza ich część próbowała skrzywdzić. Jej rodzina miała wrogów, to fakt, ale z uwagi na posiadaną pozycję zawsze byli w stanie jakoś się ich pozbyć. W ostatniej chwili, słuchając jego słów, zauważyła, a może raczej wyczuła gwałtowny ruch jego ręki. Głównie dlatego wyciągnęła przed siebie dłoń, rozkładając całkowicie palce. - Nie! - krzyknęła ile sił w płucach, jednocześnie tworząc przed sobą lodową tarczę. Nie była gruba ani dostatecznie dobrze przygotowana, lecz powinna wystarczyć do zatrzymania ciosu. Zresztą, nawet jeśli zostałaby przebita, pięść anioła nie zdołałaby dosięgnąć jej głowy. Niezależnie jednak od tego, czy lodowa osłona rozpadła się od uderzenia czy też samoczynnie, Deleona odwróciła się na bok, właściwie kładąc się na ziemi, wsparta na łokciu jednej ręki i na ramieniu drugiej. Zakaszlała raz, drugi, trzeci, ale z tego, co udało jej się ustalić, w ustach nie zebrała jej się krew. To oznaczało, że nadużyła swojej mocy, ale do granicy jeszcze trochę. Choćby miała stracić przytomność, będzie walczyć do końca. Była damą i miała swoją dumę, nie mogła postąpić inaczej. - Jak śmiesz... - zaczęła cicho, kierując swoje słowa w stronę ziemi, po czym odchrząknęła i powtórzyła: - Jak śmiesz rzucać się z pięściami na kobietę! Odwróciła się do niego, powracając do siadu. Oczywiście tylko na chwilę, bo zaraz podparła się i wstała, chwiejąc się delikatnie. Wyprostowała się, unosząc podbródek. Zresztą, musiała się nieźle postarać, by móc spojrzeć na jego twarz, tyle centymetrów ich dzieliło. Nie dbała już nawet o jego skrzydła. Nie dbała też o swoje ubłocone ubrania i ręce. Liczył się tylko jego akt barbarzyństwa. - Nie mam zamiaru kulić się przed tak prymitywnym człowiekiem! Tupnęła nogą, jak prawdziwa rozzłoszczona księżniczka. Chyba tylko tyle mogła, jako drobniutka, młodziutka panienka. Gdzie, do diaska, byli strażnicy? Cóż, jeden dopiero wyczołgiwał się z jeziora, krztusząc się wodą, pozostali przywiązywali konie do drzew w głębi lasu. Najwyraźniej nie zdawali sobie sprawy z tego, że Deleona ma kłopoty. A ona widocznie zapomniała o krzyczeniu i wzywaniu pomocy. | |
| | | Revseyn
Wiek : 256 Profesja : bliżej nieokreślona ; działający na własną rękę najemnik Moc : pirokineza Obecny nastrój : wkurwiony Liczba postów : 33 Join date : 28/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Sro Lip 02, 2014 11:52 pm | |
| Osobnik w płaszczu przywalił w lodową tarczę dosyć solidnie. Syknął, a wręcz warknął, gdy promieniujący ból rozszedł się aż po jego łokieć, po czym potrząsnął pięścią. Cholera, jak go zabolało. Trafił w coś naprawdę twardego, co więcej - wyrosło to niespodziewanie. Znowu. Cóż, chyba trochę musiał się namęczyć, by coś jej zrobić, wyglądało na to, że, o dziwo, ona umiała się bronić. W pierwszej reakcji zaczął narastać w nim gniew. O, jaką miał teraz ochotę ją tym mieczem pociąć... Opamiętał się jednak. Wiadomo, że nie mógł tego zrobić. To oznaczałoby zmarnowanie całej akcji. Całego planu. Zniszczył calutkie obozowisko, by przy okazji zabić swój cel, nie odnosząc z tego żadnych korzyści? Chociaż świetnie by wyglądała, cierpiąc. Nie mógł jej za bardzo zranić, mógł próbować tylko ją złamać. By się poddała. Wciąż w to wierzył. Jeśli nie, nadal będzie ją ogarniać czystą siłą fizyczną. Miała być z założenia narzędziem w jego rękach i tak właśnie zamierzał ją traktować. Wykorzystać i dać spokój. A narzędzi nie chciał naprawiać. Wystawił rękę z mieczem, celując ostrzem prosto w Deleonę. - Ostatnia szansa. Inaczej spłoniesz, jak twoi wszyscy kompani... - wysyczał wściekły. Widać jednak było, że nie daje się ponosić emocjom. Ogromnie zły wewnętrznie emanował zewnętrznym spokojem. Zastanawiał się, czy dawać jej tę szansę. Jak myślał wcześniej - nie chciał jej naprawiać. A może da radę po dobroci... Na czubku jego ostrza pojawił się płomień. Rozszalały, średnich rozmiarów. Również miał głównie wystraszyć, niemniej jednak zdolny był do szybkiego rozszerzenia się i podpalenia jej płaszcza. Ciekawe, co teraz zrobi. Postanowił zaryzykować - raczej niczego groźnego nie wyczaruje. Jest zbyt spłoszona, przynajmniej według niego.
| |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Czw Lip 03, 2014 12:16 am | |
| Jeśli wierzył, że się podda, było to delikatnie przekoloryzowane. Nie mogła tego zrobić, choć z drugiej strony, sama nie mogła pozwolić na pokaleczenie jej ciała. Miała być nienagannym przykładem piękna, miała lśnić urodą na licznych bankietach, a wkrótce pewnie miała zostać powiązana z wysoko urodzonym mężczyzną. W ten oto sposób przekażą swoją błękitną krew bez żadnej skazy następnym pokoleniom. Ale! Nie oznaczało to, że podkuli ogon i zacznie wykonywać rozkazy napastnika. Nadal nie wiedziała przecież czego mężczyzna od niej chce. Jej wzrok spoczął na wyciągniętym w jej stronę ostrzu, połyskującym w świetle księżyca. Zaraz później, zaraz po jego słowach, które próbowała przetrawić, by móc wymyślić jakąś adekwatną odpowiedź, na samym jego końcu pojawił się ogień. Znów ten przeklęty ogień. Wzdrygnęła się, nie zdoławszy tego opanować i cofnęła się, ale tylko o krok. Nie miała zamiaru uciekać, wiedziała doskonale jak bardzo jest to bezcelowe. Już raz ją złapał i zrobiłby to znowu. Inna sprawa, że nienawidziła ognia. Było to naturalne uczucie osoby panującej nad lodem. - Każda służba najęta do ochrony arystokracji jest świadoma tego, że w obliczu zagrożenia ma obowiązek oddać życie za swojego pana - skomentowała w końcu, patrząc już na twarz anioła. Dzięki płomieniom, jakie wyczarował, mogła idealnie zauważyć, że... tak naprawdę nie widzi nic. Cała jego twarz zakryta była chustą, a głowę przykrywał kaptur. - Nie jesteś zabójcą - zauważyła, w końcu sklejając fragmenty układanki. No jasne, jeśli chciałby ją zabić, zrobiłby to już dawno, nie bawiłby się z nią. Chciał ją wystraszyć? Cóż za brudne sztuczki. - Czego więc chcesz? Nie spróbowała w żaden sposób odeprzeć jego broni, nie spróbowała też zgasić ognia. Rozsądniej było zachować moc na czas, w którym zechciałby ponownie ją uderzyć. | |
| | | Revseyn
Wiek : 256 Profesja : bliżej nieokreślona ; działający na własną rękę najemnik Moc : pirokineza Obecny nastrój : wkurwiony Liczba postów : 33 Join date : 28/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Czw Lip 03, 2014 12:32 am | |
| Nie odpowiedział. Wiedział, że nie wolno wdawać się w takich sytuacjach w gadki. Grała na czas, to oczywiste. Na początku zamierzał zwyczajnie ją podpalić. Ale co, jeśli się faktycznie spali? Może lepiej nie ryzykować... Z drugiej strony nie rzucał słów na wiatr. Płomień płynnie przeskoczył na płaszcz Deleony. Wszystko zaczęło się od rękawa - nie był to specjalnie silny ogień, niemniej się rozprzestrzeniał. Ciekawe, co spróbuje zrobić. Nie chciał, by powtórzyła się bolesna sytuacja z pięścią. Najpierw wyprowadzenie z równowagi - chociażby w sposób ogniowy - dopiero potem otwarte rąbniecie w łeb. Po dobroci nie pójdzie. A jakby chciała...cóż, i tak by jej przywalił. Łatwiej byłoby ją przenieść niż gdyby chodziła na własnych nogach. Raczej powinna się ugasić. A jak nie, powinna zdjąć płaszcz. I to szybko. Ogień poszerzał się w niezłym tempie. Poczuł ukłucie w głowie... Nie mógł tego nadużywać. A już to zrobił. Pozwolił więc płomieniowi trawić materiał, sam zaś odsunął się o krok do tyłu, spoglądając na rozwój wypadków. Skrzydła majaczyły majestatycznie na tle oświetlonego księżycem nieba. | |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Czw Lip 03, 2014 1:00 am | |
| Nieprawda. Nie grała na czas. Po prostu była nauczona, by zadawać pytania, tak jak była nauczona otrzymywać natychmiastowe odpowiedzi. Nie spodobał jej się fakt, że mężczyzna milczał, zamiast wyjaśnić jej w jakim celu się tutaj zjawił. Nie dostała jednak czasu na wyrażenie swojego niezadowolenia, gdyż zamiast odpowiedzi, ofiarowano jej płomienie mające trawić materiał jej płaszcza. Rozszerzyła oczy ze zdziwienia, przyglądając się jak ogień powoli obejmuje coraz większą przestrzeń. Ocknęła się dopiero, gdy poczuła nieprzyjemne ciepło na przedramieniu. Co, jeśli zostanie poparzona i nie będzie w stanie pozbyć się blizn? Czy ten człowiek wcale nie myślał? Poza tym, czy nie dała wcześniej świadectwa tego, że choć nie lubi ognia, wcale się go nie boi? Ugasiła w końcu niemały pożar, podchodząc dużo bliżej niż wynosiła bezpieczna odległość. W każdym razie, przystawiła dłoń nad spalający się rękaw, powodując okrycie lodem całego ramienia, aż po czubki palców. Nie było czasu na spokojne obliczenie zasięgu, działanie możemy zaliczyć raczej do odruchowych. Momentalnie zakręciło jej się w głowie, chociaż udało jej się ugasić ogień. Zatoczyła się, z trudem łapiąc równowagę, a po chwili lód odpadł od jej ciała, krusząc się na ziemi na drobne kawałeczki. Szybciej i bezpieczniej byłoby pewnie zdjąć płaszcz, ale... był mały problem. Posiadał całą masę zapinek i guziczków, a Deleona nigdy, dokładnie nigdy nie ubierała ani nie rozbierała się sama. - Postradałeś rozum - rzuciła oskarżycielsko w stronę upadłego. - Może powinnam kiedyś spróbować podpalić twoje skrzydła? Trzymała się dość twardo, nie? Niestety tylko z zewnątrz. W środku zaczęła ją przerażać nieobliczalność tego, jak sądziła, człowieka. Kto o zdrowych zmysłach podpaliłby bezbronną kobietę? Napadniętą kobietę? Nie stawiającą się kobietę? - Kiedy przybędzie pomoc od mego ojca, postaram się, byś nie uniknął najbardziej bolesnej ze wszystkich kar śmierci. A teraz zdejmij ze mnie ten płaszcz. Albo nie, nie tutaj. Pod spodem mam koszulę nocną, więc jeśli nie chcesz płacić za ubrania dla mnie, w namiocie są suknie. Zrobiła krok w jego stronę, nieco chwiejny, ale kto by tam zwracał uwagę na kroki. Jeśli nie zrobił nic, by ją zatrzymać, minęła go i udała się w stronę namiotu, dość szybko, ale bez gwałtownych ruchów. Nie było to oczywiście poddanie się woli wroga. Zwyczajnie, skoro skrzywdził jej ostatnią pokojówkę, a teraz zniszczył część rękawa jej płaszcza, należało go zdjąć, a sama przecież nie mogła tego zrobić, zwłaszcza na dworze. Właściwie nie liczyła też do końca na to, że mężczyzna jej posłucha. Pewnie znów spróbuje ją ogłuszyć, ale... co ma być, to będzie. Może kiedy odpocznie i odzyska siły będzie mogła z nim walczyć i go pokonać. Zapomniała tylko, że przy namiocie zostawiła, możliwe że umierającą, pokojówkę, a w jeziorze strażnika. | |
| | | Revseyn
Wiek : 256 Profesja : bliżej nieokreślona ; działający na własną rękę najemnik Moc : pirokineza Obecny nastrój : wkurwiony Liczba postów : 33 Join date : 28/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Pią Lip 04, 2014 3:59 pm | |
| Jak można się było spodziewać, jego pierwszą myślą było coś pokroju "Co ona robi? Czy jest normalna?". Zastanawiał się, dlaczego się nie boi. Była zbyt niedoświadczona? Być może jej szlacheckie zasady zostały jej tak mocno wpojone, by nie ugięła się przed nikim? A może zwyczajnie jest nienormalna. Odwaliło jej. Ale chrzanić myślenie, pomyślał. Trzeba działać. Złość zmieniła się w rozbawienie, gdy Deleona minęła jego postać. Uśmiechnął się pod maską lekko, obrócił się i poszedł za nią kilka kroków. A potem położył rękę na jej ramieniu, ściskając je stanowczo, by ją zatrzymać. I ledwo powstrzymywał się od śmiechu. Kto jej tutaj pomoże? Ona...ona po prostu go olała, poszła sobie. Z takim czymś jeszcze nigdy się nie spotkał. - Stój, małpko. - I w tej chwili pociągnął jej ramię do tyłu. - Pójdziesz ze mną - Nieźle się zdziwił. Taka reakcja... No, po prostu go rozbawiło. | |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Pią Lip 04, 2014 4:48 pm | |
| Kiedy na początku jej nie zatrzymał, uśmiechnęła się do siebie. Czyli jednak wyszło na jej, a pan napastnik zaniechał rozpaczliwych prób uszkodzenia jej ciała? Niestety mina nieco jej zrzedła, gdy usłyszała za sobą kroki i delikatnie podskoczyła w momencie, w którym dłoń mężczyzny spoczęła na jej ramieniu. Chyba nie zamierzał znów jej podpalić? W dodatku tak blisko włosów... mogłaby nie poradzić sobie z ich ugaszeniem. Spróbowała zrobić krok do przodu, ale jego uścisk był zbyt mocny. Jakimże ona była przeciwnikiem dla faceta? - Hej! - wyrwało jej się tylko, kiedy została pociągnięta do tyłu. Bardzo starała się utrzymać równowagę, ale ostatecznie przegrała tę krótką walkę i rąbnęła zdrowo plecami o jego ciało. Przed oczami aż zamigotały jej gwiazdki. Trwało to jednak nie dłużej niż kilkanaście sekund. Zaraz po tym strzepnęła jego rękę ze swojego ramienia, o ile nadal tam ją trzymał i odwróciła się przodem do niego. Niestety okazało się, że musiała cofnąć się o krok, by móc spojrzeć bez wyciągania szyi na jego twarz. Zamaskowaną twarz. Dlaczego każdy przestępca musiał chować się w ten sposób? I tak wyróżniał się swoimi skrzydłami na tyle, że można go będzie złapać bez problemu. - Nazywam się Deleona Ameficia Chintia Meliera Veitucise - wygłosiła dumnie i chłodno, najwyraźniej urażona określeniem "małpka". Po chwili jednak mina jej złagodniała. Chyba uświadomiła sobie, że rzeczywiście nic nie zrobi w kwestii nie zostania porwaną, a sam fakt, że anioł nie próbuje jej już przywalić jest niezwykle miłym gestem z jego strony. Była mądrą dziewczyną. Tego od niej wymagano. - Spaliłeś fragment mojego płaszcza. Chciałam się przebrać. Gdzie chcesz stąd odejść w środku nocy? Strażnicy pilnują moich koni. | |
| | | Revseyn
Wiek : 256 Profesja : bliżej nieokreślona ; działający na własną rękę najemnik Moc : pirokineza Obecny nastrój : wkurwiony Liczba postów : 33 Join date : 28/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Pią Lip 25, 2014 4:50 pm | |
| Anioł spojrzał nieco w dół, by zatrzymać przez krótką chwilę wzrok na Deleonie. Wzrok osoby, która nie jest zbyt zadowolona. Wzrok przeszywający, ale nie uwidaczniający złości. Bo Revseyn wcale nie był zły. Złość napędzała tylko zbyt pochopne decyzje, więc nauczył się ją kontrolować. A w tej chwili nie mógł sobie pozwolić na nielogiczne, emocjonalne i niepewne kroki. Po tej pełnej napięcia chwili wysyczał jedno zdanie. Przez zęby, by brzmiało groźniej. I wywarło większy wpływ. Albo po prostu przez małe niepowodzenie w ukryciu negatywnej, złej energii, którą starał się cały czas opanowywać. - Nikt cię nie upoważnił do zadawania pytań... - warknął. Trafiał go szlag przez to, jak się zachowywała. Zero strachu albo chociażby respektu. Czy ona się nie bała? Chętnie spaliły i ją, po czym wszystkich pozostałych, aż pozostałaby tylko czarna jak węgiel sylwetka. Ale nie mógł. Musiał efektywnie wykonać swoje zadanie. Zacisnął lewą dłoń w pięść. Zastanowił się przez chwilę, czy za bardzo jej nie poobija. Ale tylko zastanowił. I uderzył ze sporą siłą w jej brzuch. Lewą ręką, więc mniej dokładnie, zależnie od tego, czy zdążyła zareagować. W prawej miał bowiem miecz. Niezależnie od tego w pierwszym odruchu nie zamierzał jej umożliwić pójścia do namiotu, teraz jednak, teatralnie gestykulując za pomocą ręki z bronią, wysyczał kolejnych kilka słów. - Pójdziesz do namiotu. Bez sztuczek. Przebierasz się, po czym idziesz ze mną. Po krótkiej chwili dodał jeszcze : - Albo zginiesz tu i teraz. Revseyn zdematerializował w tym momencie skrzydła. Miał wątpliwości co do swojej decyzji. Na pewno będzie czegoś próbować. Interesowało go, w jaki sposób wykorzysta ona fakt, że posiada skrzydła. Ciekawiło go też, czy w drodze do namiotu ktokolwiek stanie mu na drodze. Jeśli tak, cóż. Przybędzie kolejnych ofiar. | |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Pią Lip 25, 2014 8:00 pm | |
| Prychnęła cichutko, usłyszawszy jego wypowiedź. Może rzeczywiście nikt jej nie upoważnił do zadawania pytań, ale przecież pozycja społeczna pozwalała jej odzywać się w momencie, w którym sobie tego zażyczy. Najwyraźniej jednak napastnik był całkowicie odmiennego zdania. Co więcej, nie spodobał jej się jego ton. Brzmiał tak, jakby nie był zadowolony z jego zachowania, ale Deleona nie mogła zrozumieć dlaczego. Nie próbowała uciekać, nie szarpała się, zwyczajnie poprosiła, by pozwolono jej się przebrać. Faktycznie, był to sposób dosyć wyniosły i oparty na stwierdzeniu "bo chcę", ale cóż mogła poradzić, skoro właśnie tak ją wychowano? Nie dostrzegła, że mężczyzna zaciska dłoń w pięść, dlatego nie spodziewając się żadnego ciosu, nie zdołała powstrzymać okrzyku bólu, wyrywającego się z jej ust. Zgięła się w pół, zaciskając ręce na brzuchu. Zakaszlała, ale niemalże natychmiast się wyprostowała. Uderzenie nie wyglądało na takie, które miało ściąć ją z nóg bez możliwości wstania, ale zdecydowanie wystarczyłoby, gdyby dziewczyna nie posiadała aż tak ogromnej woli walki. Kimże jednak byłaby arystokratka bez swej dumy? Nie mogła zwijać się z bólu przed swoim oprawcą. Starała się stać prosto, ale jakoś samo ją skręcało. Była wrażliwa na ból fizyczny, zresztą jak każda delikatna panienka. Ostatecznie wyprostowała się po dłuższej chwili cięższego oddychania i resztką sił powstrzymała się od rzucenia się na przeciwnika i spoliczkowania go. Cóż to była za brutalność! Istne barbarzyństwo! Gdyby to był dzień i widoczność byłaby lepsza, bez problemu dałoby się dojrzeć pioruny, jakimi ciskała teraz za pomocą wzorku. A już myślała, że zacznie ją traktować jak bezbronną kobietę, a nie równego sobie rywala. - Nikt więcej nie zginie - powiedziała pewnie, jakby jednak mogła stać się takim rywalem. Trzeba było jej przyznać, że miała sporo pewności siebie i w takim momencie bliżej jej było do władcy niż do nadwornej damy. - Nie rozumiem tylko... dlaczego jesteś wobec mnie agresywny? - spytała, nie oczekując żadnej odpowiedzi. Odwróciła się od niego i ruszyła w stronę wejścia do namiotu. Było ciemno. Odkąd ugasiła pożar, jedynie księżyc oświetlał tę okolicę, odbijając się w nieruchomej już tafli jeziora. No właśnie, zapomniała o jednym ze strażników, który wskoczył do lodowatej wody, by uniknąć spalenia się żywcem. Gdzie teraz był? Jeśli do niej podejdzie, czy jej napastnik uzna to za podejrzane? Czy uzna to za złamanie niepisanej umowy, według której miała przebrać się bez sztuczek? Nie mogła dopuścić do śmierci większej ilości ludzi, tak jak nie mogła dopuścić do pozbawienia jej własnego życia. Mogła jednak pozwolić, by ją uprowadzono? Co miała zrobić? Czego chciał od niej ten człowiek? Przy namiocie ujrzała zarówno strażnika, jak i zranioną służkę. Mężczyzna pochylał się nad kobietą, z czego Deleona wywnioskowała, że nie jest jeszcze martwa. Kiedy zobaczył ją idącą w ich kierunku, zaczął podrywać się do góry z bliżej nieokreśloną miną, coś jakby właśnie ujrzał ducha. Panna Veitucise zareagowała natychmiast. Wyciągnęła przed siebie obydwie dłonie, tworząc tuż przed strażnikiem szeroką, wysoką na dwa metry zasłonę lodową, mówiącą wyraźnie, że dziewczyna nie chce, by się do niej zbliżano. Zakaszlała, zakrywając usta dłonią. Gdy ją oderwała, znalazła na niej krew. Nie powinna używać tyle magii w ciągu jednego wieczora. Nie była wojownikiem, bardzo rzadko korzystała ze swojego daru i oto mamy efekty. - Nie podchodź, bo on zabije nie tylko ciebie, ale i mnie. Spróbuj pomóc tej kobiecie, w lesie stoją strażnicy pilnujący koni. Nie mam pojęcia kim jest ten mężczyzna, ale nie zdołacie mnie teraz obronić. Niech ojciec weźmie więcej ludzi... on ma skrzydła. Nie obchodziło ją czy obgadywana osoba stoi tuż obok, czy nie. Miała chyba prawo wydać polecenia? Ale czy to wystarczy, by powstrzymać agresora przed zabiciem wszystkich wokół? Weszła do namiotu, zasłaniając za sobą wejście i od razu upadła na kolana. Tutaj mogła, tutaj nikt z poddanych jej nie widział. Zakaszlała znowu, zakrwawiając dywan. Jej organizm wyraźnie się buntował. I przeciwko używaniu magii, i przeciwko przyjmowaniu tak silnych ciosów. Wytarła dłoń o zwierzęcą skórę rozłożoną na ziemi obok i podniosła się, znów zawijając ręce na brzuchu. Dopiero wtedy przypomniała sobie, że przecież mężczyzna mógł wejść za nią. Z trudem oparła się pokusie spojrzenia przez ramię. Po prostu stała na środku, oddychając bardzo niemiarowo. W sumie to dlaczego wytworzyła tę barierę, narażając własne zdrowie? Nie powinna przedstawiać życia służących nad swoje własne. | |
| | | Revseyn
Wiek : 256 Profesja : bliżej nieokreślona ; działający na własną rękę najemnik Moc : pirokineza Obecny nastrój : wkurwiony Liczba postów : 33 Join date : 28/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Pią Lip 25, 2014 10:10 pm | |
| Mężczyzna, zadowolony, że nie musi jej za sobą ciągnąć, pozwolił Deleonie odejść kilka kroków, po czym ruszył za nią. Wolnym krokiem, ale trzymając tempo. Musi jej przecież pilnować. Miecz złowieszczo odbijał światło księżyca w rytm jego chodu. Zdecydowanie był gotowy na to, by ciąć ją przy pierwszej lepszej okazji, gdy tylko zacznie kombinować. Zależało mu tylko na niej. I właśnie z tego oto powodu nie zareagował wcale podczas rozmowy arystokratki ze strażnikiem. Rozdrażniło go nieco to, że poinformowała go o rzekomych skrzydłach. Ha, właśnie je zdematerializował. Pewnie uznają ją za wariatkę, pomyślą, że gada absolutne głupoty, bowiem kto mógł mieć na tym świecie skrzydła? W dodatku najwidoczniej tylko ona je widziała. Swoim zwyczajem uznał ich za bandę ludzi wątpliwych umysłowo, przynajmniej w porównaniu do niego. Nie przejął się. Przeszedł razem z Deleoną za stworzoną szybko lodową ścianą i zatrzymał się na chwilę, gdy tylko weszła do namiotu i zasłoniła przed nim wejście. Ma tupet, pomyślał. Zdecydowanie. Złapał za materiał i szarpnął go w bok, uwidaczniając wnętrze namiotu. I klęczącą dziewczynę. Nawet lekko się przejął. - Wstawaj... i pośpiesz się, inaczej zabiję i tego strażnika. Za wiele paplasz swoim pyskatym językiem. Po czym obrócił się bokiem i po prostu czekał. | |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Pią Lip 25, 2014 10:42 pm | |
| Więc jednak był w środku. Widział jak upadła, jak kaszlała i jak chwiejnie wstawała. Nie mógł zaczekać na zewnątrz? Gdzie niby miała uciec, skoro z namiotu było tylko jedno wyjście? Chociaż właściwie... Dałoby się zrobić jeszcze jedno, gdyby się postarała. Westchnęła i odwróciła się, by spojrzeć na, jak się okazało stojącego w drzwiach, mężczyznę. Zamierzał przyglądać się temu, jak się przebiera? - Nie bądź niegrzeczny - zganiła go zanim zdążyła ugryźć się w język. Uraziło ją określenie jej mianem pyskatej, co tu dużo mówić. Ona nie miała nic do zarzucenia swojemu wychowaniu i nie miała pojęcia, dlaczego on miał. - Jeśli już chcesz się do czegoś przydać, pomóż tej kobiecie. Co jej zrobiłeś? Wtedy widziałam, jak nagle upada. Strażnik nie będzie sprawiał problemów, chyba że jest nieposłuszny. Jaki miała cel w podtrzymywaniu rozmowy? Tak naprawdę sama nie wiedziała. Może próbowała obmyślić plan? Może zastanawiała się czy zdołałaby wyjść tyłem namiotu i dobiec do ukrywających się w lesie koni? Wcześniej już próbowała, nie udało jej się. Dzięki skrzydłom dogoni ją wszędzie. Ale... gdyby nie zauważył od razu, że zniknęła? Pokręciła głową, zaprzeczając swoim myślom. Podeszła do stoliczka, na którym wciąż płonęła świeca. Złapała za cały świecznik i zaczęła chodzić po namiocie, rozpalając pozostałe, by chociaż trochę rozjaśnić pomieszczenie. Dopiero na końcu skierowała swoje kroki do stojaka z suknią. Całe szczęście, że kazała przywieźć parawan. Dzięki niemu może zachować odrobinę prywatności. Schowała się za nim, jednocześnie znikając z pola widzenia Ravseyna. Właściwie porzuciła plany ucieczki zaraz po tym, jak zaczęła mocować się z guziczkami płaszcza. Prawda była taka, że Deleona nigdy w życiu nie ubierała się ani nie rozbierała się sama. Nie miała pojęcia co jest do rozpięcia, co do zapięcia. Nie wiedziała nawet jak powinna założyć suknię. W końcu jednak rozpięła odzienie wierzchnie i zrzuciła je z siebie na ziemię. I tak było już bezużyteczne, dzięki podpalonemu rękawowi. Zdjęła również koszulę nocną i założyła bieliznę, którą znalazła w pobliżu. Miała spory problem ze stanikiem, dlatego jej oprawca mógł zacząć się już niecierpliwić. Naprawdę się guzdrała, bo, nie oszukujmy się, nie potrafiła się ubrać. Po jakimś czasie wrzuciła na siebie suknię. Czerwoną, szeroką, z licznymi falbanami, długą do ziemi. Tylko że... nie była w stanie zapiąć guziczków na plecach, więc po prostu wyszła zza parawanu przytrzymując na sobie całość za bufiaste rękawki. - Nie potrafię jej zapiąć. - Jej głos był spokojny i stanowczy. Była przyzwyczajona do tego, że ją ubierano, nie wstydziła się braku umiejętności w tym zakresie.
Ostatnio zmieniony przez Deleona dnia Sob Sie 02, 2014 6:20 pm, w całości zmieniany 1 raz | |
| | | Revseyn
Wiek : 256 Profesja : bliżej nieokreślona ; działający na własną rękę najemnik Moc : pirokineza Obecny nastrój : wkurwiony Liczba postów : 33 Join date : 28/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Sob Sie 02, 2014 4:55 pm | |
| Revseyn przez krótką chwilę nie spojrzał nawet na arystokratkę. Wiadome było jednak to, że słuchał. I to uważnie. Musiał bowiem pilnować i strażnika, i jej. Po tej krótkiej, ale jakże napiętej chwili zwrócił się już do Deleony. I jak zwykle - bezpośrednio, bez wahania, próbując pokazać jej, gdzie jest jej miejsce. - To twój problem, a nie mój. Podejdź tu i odwróć się. Zapnę, skoro sama nie umiesz... W tym momencie zaklął siarczyście pod nosem, chociaż kobieta i tak nie mogła tego słyszeć. Sekundę potem dodał jeszcze swój rozkaz. Ile razy go już powtórzył? Nie wiadomo, nie liczył. Ale przecież nie będzie z nią rozmawiać otwarcie i spokojnie. Ale mimo to trochę ucierpiał w tym momencie jego wizerunek wcielonego zła. - Po tym pójdziesz ze mną. - syknął, po czym podniósł rękę i poprawił chustę na twarzy. Na ciemnym materiale nie było widać niczego, sam jednak poczuł ciepłą plamę. Użył za dużo magii, więc...była to krew. Czuł zresztą, że to z nosa. Nie dał jednak po sobie poznać niczego. Zwyczajny ruch, jak gdyby po prostu poprawiał maskowanie. I zwyczajnie czekał. Dla obserwatora, o ile jakiś by był, wydałoby się to dziwne. Cóż, miał ją porwać, a nie pozwalać jej się przebrać, a do tego pomagać zapiąć suknię... Ale z drugiej strony nie chciał, by była w koszuli nocnej. Gdyby natknęli się na kogokolwiek element zaskoczenia poszedłby w cholerę. Bo kto o dobrych intencjach łazi gdziekolwiek z kobietą ubraną w koszulę nocną? Suknia dawała chociaż pozory.
| |
| | | Deleona
Wiek : 18 Profesja : arystokratka Pochodzenie : Zon'ario Moc : kontrola lodu Liczba postów : 37 Join date : 24/06/2014
| Temat: Re: Jezioro Sob Sie 02, 2014 6:56 pm | |
| Nieważne ile razy próbowałby pokazać jej gdzie jego zdaniem jest jej miejsce, nie otrzyma oczekiwanego efektu. Deleona nie uznawała władzy osób niebędących od niej wyższymi rangą. Ten człowiek raczej wyższego statusu nie posiadał. Choć z drugiej strony posiadał moc i siłę, których tak bardzo jej brakowało. Był też dość agresywny względem niej, dlatego poważnie rozważała opcję ewentualnego sprzeciwu czy nawet późniejszej ucieczki. Ceniła sobie swoje życie, bo doskonale zdawała sobie sprawę z faktu, że jest obecnie jedyną dziedziczką. Trochę zabolało ją zignorowanie przez niego jej polecenia, ale uznała zaraz, że to nawet lepiej. Jeszcze zabiłby i strażnika, i służkę zamiast udzielić im pomocy. W ogóle potrafił w czymkolwiek komukolwiek pomóc? - To kilka guzików i wstążka, oczywiście, że sama nie umiem tego zrobić. - Zwłaszcza że zarówno jedno jak i drugie było na plecach. Wstążka do zawiązania w pasie, a guziki od wstążki w górę. Zbliżyła się do niego ostrożnie i zerknęła podejrzliwie na twarz, ale przypomniało jej to jedynie o masce skrywającej jego oblicze. Dziwne, że dopiero teraz zaczęły targać nią wątpliwości, wcześniej przecież nie miała problemu ze staniem, a raczej maszerowaniem tyłem do niego. Ostatecznie westchnęła i nie widząc innej opcji, odwróciła się, prezentując mu jasną, delikatną skórę pleców. Wcześniej, naturalnie, zagarnęła wszystkie włosy do przodu. - A co jeśli nie poszłabym z tobą? Za kilka godzin moi ludzie powinni dotrzeć do ojca, który od razu wysłałby za mną sporą część swojej straży. Może wystarczyłoby mi mocy, by opierać ci się do tego czasu. To prawie pewne, że by nie wystarczyło, ale on nie musiał tego wiedzieć. Chyba, że był dobrym obserwatorem. Deleona nie chciała go jakoś wyjątkowo rozgniewać swoimi słowami. Była zwyczajnie ciekawa jego reakcji na delikatny bunt słowny. | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Jezioro | |
| |
| | | | Jezioro | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|