Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Nienawiść jest dobra: gorąca, solidna, pewna. Nienawiść to nie to co miłość, nie można w nią wątpić. Nigdy. Nie znam nic pewniejszego niż nienawiść. To jedyne uczucie, na którym się człowiek nie zawiedzie.
 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Qwe

Go down 
AutorWiadomość
Reainae

Reainae


Liczba postów : 11
Join date : 27/12/2010

Qwe Empty
PisanieTemat: Qwe   Qwe I_icon_minitimeNie Lut 27, 2011 3:00 am


Słońce dawno już uciekło za horyzont pozwalając, by cały świat spowił nieprzenikniony, zdawałoby się nienaturalnie gęsty mrok. Nawet księżyc nie raczył rozświetlić swym nikłym blaskiem ziemi, jeno złośliwie ukrywał się za coraz to inną burzową chmurą, których na niebie było co niemiara.
Na dworze padał deszcz. Strumienie wody płynęły nieustannie brzegami miejskich uliczek - a niekiedy i przez sam ich środek - napełniając wodą każdą powstałą w nich dziurę, co absolutnie nie sprzyjało nielicznym o tej porze przechodniom.
Przez długi czas słychać było jedynie uderzanie kropli o podłoże, jedna za drugą. Plusk za pluskiem. Ktoś jednak zdecydował się zakłócić ową monotonię. Wytężywszy nieco słuch można było wychwycić cichy, aczkolwiek z każdą mijającą chwilą przybierający na sile odgłos stukotu końskich kopyt. Wkrótce potem w miejscu, które stało się chwilowym obiektem obserwacji ukrywającego się w zaroślach kota pojawił się galopujący koń. Wiózł on na swym grzbiecie brązowowłosą kobietę odzianą w ciemną bluzkę z podwiniętymi do łokci rękawami oraz barwą zlewające się z nocą spodnie, których nogawki schowane były w wysokich prawie do kolan butach. Oczywiście było zbyt ciemno, by ludzkie oko mogło wychwycić drobniejsze elementy jej ubioru, czy też dokładnie określić kolory poszczególnych części jej garderoby.
Leśna ścieżka, w którą właśnie skręciła prowadziła nieomylnie do ponurego zamczyska, którego wieże majaczyły wysoko ponad koronami drzew. Olbrzymia, mosiężna brama zagradzająca wstęp na teren posiadłości otworzyła się przed dziewczyną, gdy tylko się doń zbliżyła. Co prawda jedynie na tyle, by koń wraz ze swą pasażerką mógł prześlizgnąć się do środka, zaraz po tym z hukiem się zamknęła. Ciemnowłosa skinęła w pozdrawiającym geście w stronę strażników bramy, tych samych, którzy dosłownie przed sekundą ją przepuścili i ruszyła z wolna w kierunku widniejących w oddali zamkowych drzwi.
Ani myślała prowadzić konia do stajni - tuż przy wejściu zsiadła zeń i oddała jego wodze jakiemuś pachołkowi, który właśnie kłaniając się do samej ziemi stawił się u jej stóp gotów wykonywać rozkazy.
- Zaprowadź Iskrę do stajni, daj wody, nakarm. W zasadzie możesz ją umyć, prawdopodobnie przeczekam tutaj do końca ulewy, więc czasu masz sporo. No zobacz tylko, wygląda jakby dopiero co chlew opuściła, calutka ubabrana błotem. - Tutaj zrobiła przerwę, spojrzała krytycznie na swe odzienie. - Mnie chyba także przyda się kąpiel. Ach, co mi tam. - Machnęła lekceważąco ręką. - Rób co do ciebie należy.
Zostawiając chłopaka na dworze pchnęła ogromne, ciężkie wrota i weszła do środka. Niemalże od razu poczuła falę przyjemnego, przeszywającego ją ciepła - była przecież zmarznięta, przemoknięta do suchej nitki, a tutaj, w zamku temperatura była znacznie wyższa niż na zewnątrz. Swe kroki skierowała natychmiast ku sali naprzeciwko. Mierzące co najmniej cztery metry drzwi były otwarte. Na końcu długiej, prostokątnej sali ogień wesoło huczał w kominku skutecznie oświetlając tylną część pomieszczenia, zaś za światło w jego przedniej części odpowiedzialność brały pozapalane pochodnie powtykane w przymocowane do ściany uchwyty. W komnacie tej nie było nic poza pokaźnym stołem ustawionym na środku oraz licznymi krzesłami oblegającymi go ze wszystkich stron. Każde wykonane było z solidnego drewna. Na jednym z nich siedział mężczyzna, dokładnie na wprost kobiety. Z tej odległości mogła jedynie przypuszczać, że ów jegomość ją obserwuje. Bo rzeczywiście, gdy weszła podniósł głowę znad stojącego przed nim talerza wypełnionego najróżniejszymi owocami i począł przechylać ją to w jedną, to w drugą stronę jakby obserwował. Dodać można, z wielkim zainteresowaniem.
Dziewczyna, gdy w końcu znalazła się tuż przy nim skłoniła się nieznacznie, po czym spojrzała nań wyczekująco.
- Usiądź - powiedział po chwili milczenia, wskazując jej krzesło obok siebie. Patrzył na nią z politowaniem, niemalże tak samo, jak ona spoglądała na siebie podczas rozmowy ze stajennym.
- Dziękuję, postoję - odrzekła, nie chcąc najprawdopodobniej ubrudzić siedzenia. Teraz przynajmniej cierpiała jedynie podłoga, gdyż woda ściekała z niej jak ze świeżo wypranego, niewyciśniętego jeszcze ubrania tworząc całkiem sporą kałużę. - Ponoć chciałeś mnie widzieć, panie. Oto jestem.
- Tak, tak. Oczywiście - zaczął spokojnym, opanowanym głosem. - Otóż widzisz, mam pewien problem. Straż zaczyna węszyć, doszły mnie słuchy, że podejrzewają mnie o przemyt broni, a to przecież nie lada przestępstwo. Jak sama wiesz mają słuszność, moje pytanie jednak brzmi, kto im o tym doniósł? Kto okazał się być na tyle nieodpowiedzialnym, by chlapnąć za dużo przy wojsku? Niemądre, oj bardzo niemądre. Znajdziesz mi tych, co to uczynili. Wcielisz się w przemytniczkę, zaprzyjaźnisz z nimi, podburzysz przeciwko mnie, by uznali cię za swoją, a niezbędne nam informacje same wypłyną z ich ust. Zresztą, masz swoje sprawdzone metody. Możesz okaleczać, mordować, torturować. Mnie zależy jedynie na zdrajcy, jego jednego chcę w całości. Byłbym też rad, gdybyś rozejrzała się wśród straży, ciekaw jestem jak dużo wiedzą. Jednak uważaj. Jeśli coś zepsujesz, znajdę Cię, gwarantuję.
Dziewczyna ziewnęła przeciągle zakrywając usta dłonią. Oj, ile razy słyszała już podobne słowa.
- W porządku, zrobię co w mojej mocy - skwitowała wzruszając ramionami, jakby w ogóle nie zależało jej na powodzeniu powierzonej jej misji. - Em...chciałam powiedzieć, że niebawem wrócę z pierwszymi wieściami - dodała, kiedy mężczyzna położył na stole sakiewkę po brzegi wypełnioną złotem. Uśmiechnęła się delikatnie, raz jeszcze skłoniła i odmaszerowała w stronę wyjścia.
- Możesz skorzystać z łaźni, jedna ze służek zaraz cię tam zaprowadzi. Pomieszczenie z damską odzieżą znajdziesz na pierwszym piętrze, ostatnie drzwi na prawo - rozległ się donośny, szyderczy głos za plecami kobiety. Odwróciła się. Jej zleceniodawca się śmiał. - Chyba nie myślałaś, że pozwolę ci wędrować po zamku w tak nagannym stanie? No, a teraz zmykaj.
W wejściu pojawiła się owa służka, gestem przywołując brązowowłosą do siebie i w ten sam sposób nakazując jej iść za sobą.
- Cóż, do zobaczenia - rzuciła jeszcze ciemnowłosa, po czym ruszyła pędem za znikającą już za rogiem przewodniczką.
Powrót do góry Go down
 
Qwe
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Sull :: -
Skocz do: